Nie tylko młodzież szykuje się od poniedziałku do szkoły, także europosłowie 4 września rozpoczynają pracę w parlamencie europejskim. Europoseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Halicki postanowił więc zadbać o nienaganny wygląd tuż przed wylotem do Brukseli. Nie zważając na ulewny deszcz, wybrał się do swojego ulubionego fryzjera w centrum Warszawy.
Mycie, strzyżenie i... słony rachunek do zapłacenia
Mistrz nożyczek uwijał się jak w ukropie, by zadowolić swojego stałego klienta, zabawiając przy tym posła rozmową. Widać, że panowie mają doskonałe porozumienie. - Ja nie jestem klientem wymagającym, zastrzega poseł. - Nie przykładam wielkiej wagi do fryzury, choć może powinienem - zastrzega. - Z przedziałkiem, ale niekoniecznie, do góry, ale niekoniecznie. Ja tylko proszę krócej i żeby nie było siana, a reszta już w rękach mojego fryzjera – śmieje się poseł. I rzeczywiście po wizycie u fryzjera poseł wyglądał nienagannie.
Choć rachunek nie był mały. Jak ustaliliśmy, podstawowe męskie strzyżenie w ulubionym salonie posła Halickiego to wydatek 120 zł. Nawet jak na warszawskie standardy to naprawdę sporo. Ale efekt, trzeba przyznać, jest doskonały. Teraz już można podbijać europejskie salony.