Występek Anny Paluch
W niedzielę w Poroninie, który w herbie ma niedźwiedzia, odbyła się XXII edycja "Dnia Misia, Miodu i Bartników". Na uroczystości zdecydowała się wybrać Anna Paluch, reprezentująca w Sejmie z tego właśnie okręgu ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zdecydowała się zrobić tak godnej potępienia rzeczy. Onet opublikował zdjęcie auta posłanki, które zaparkowane było na tzw. kopercie, czyli miejscu przeznaczonym dla osób z niepełnosprawnością.
Zobacz: SZOK! Ziobro ujawnił w jakich warunkach mieszka ojciec Rydzyk. Piorunujące zaskoczenie
Według relacji świadka, na którego powołuje się portal, do Anny Paluch miał podejść strażak, który poprosił o pokazanie dokumentu uprawniającego do zostawiania samochodu w tym miejscu. Ona dokumentu nie pokazała, a ponadto miała butnie oświadczyć, że jest "posłanką", "ważnym gościem imprezy", a pozwolenie na parkowanie dała jej wójt Poronina (gdzie Anita Żegleń w rozmowie z portalem przekazała już, że "nie pozwoliła", ani "nie kazała" parkować parlamentarzystce w tym miejscu).
Tłumaczenie posłanki PiS
We wtorek posłanka PiS postanowiła zareagować, próbując wytłumaczyć swoje zachowanie w mediach społecznościowych. - Wskazano mi to miejsce, więc zaparkowałam. Miejsca dla niepełnosprawnych były dwa, a drugie cały czas było wolne, więc pewnie nikt go nie potrzebował - napisała. - Zawsze szanowałam i wspierałam osoby niepełnosprawne. Pośpiech, natłok obowiązków. Przepraszam - dodała z pokorą.
Sprawdź: Aleksander Kwaśniewski zdradził, jaką ma emeryturę. "Jakoś muszę sobie dawać radę"
W kolejnym wpisie postanowiła również odnieść się do słów, które miała rzekomo wypowiedzieć (według świadka zdarzenia). - No i oczywiście nie powiedziałam strażakowi, że bycie posłem upoważnia mnie do parkowania na 'kopercie' dla niepełnosprawnych - stanowczo oznajmiła.
Nie wszystkim internautom jej tłumaczenie przypadło jednak do gustu: