Profesor-zadymiarz

Kazimierz Kik bije dziennikarza "Super Expressu"! Zawalczy na Fame MMA?!

Profesor Kazimierz Kik to jeden z najbardziej znanych i cenionych politologów Polsce. Jego analizy są wnikliwie czytane zarówno przez polityków, jak i dziennikarzy na co dzień obserwujących to, co dzieje się na polskiej i międzynarodowej scenie politycznej. Mało kto jednak zna drugą naturę słynnego naukowca. Okazuje się, że w młodości był niezłym zadymiarzem! 75-letni profesor udowodnił, że nadal jest w dobrej formie. Za worek treningowy robił dziennikarz "Super Expressu" Piotr Lekszycki. Coś czujemy, że Kazimierz Kik byłby w stanie nieźle namieszać w Fame MMA. Zobacz, jak bije Kazimierz Kik.

Profesor Kazimierz Kik zaprosił do domu dziennikarzy "Super Expressu": Kamila Szewczyka i Piotra Lekszyckiego i pokazał, jak mieszka w swoim dwupokojowym mieszkaniu w Warszawie. W programie "Politycy od kuchni" słynny politolog i autor wielu książek opowiedział także o swojej wyjątkowo burzliwej młodości.

Kazimierz Kik był w domu dziecka i poprawczaku

- Jak miałem 9 lat, sąd odebrał mnie rodzicom - z uwagi na biedę i chorobę mamy. Cała nasza piątka rodzeństwa poszła. Ja byłem najstarszy i się z tym nie godziłem. Uciekałem, przenosili mnie do innych placówek i tak w kółko. Milicjanci ćwiczyli biegi, jak szli mnie szukać - wspomina profesor, który do niedawna wykładał na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Później Kazimierz Kik trafił nawet do poprawczaka, gdzie non stop musiał się bić! To była prawdziwa szkoła życia. - W domu poprawczym byłem wrogiem wszystkich, bo uciekałem, a odpowiedzialność była zbiorowa - tłumaczy profesor.

Wychowawca kupił rękawice

Kazimierz Kik musiał zatem stawać w szranki z innymi młodocianymi zadymiarzami. Wpadł na pewien pomysł... - Jak zobaczyłem, że mam 60 chłopaków obok siebie, to poprosiłem wychowawcę, żeby kupił rękawice bokserskie, bo przynajmniej oszczędzę oczy i zęby, i wychowawca je kupił. Od rana do wieczora były bójki, musiałem bić się ze wszystkimi - opowiada profesor, który ćwiczył boks w klubie Wisła Kraków.

Kazimierz Kik znokautował studenta

Na studiach Kazimierz Kik nagle porzucił boks, choć na pierwszym roku stoczył jeszcze ważny pojedynek ze studentem geografii. - On był duży, ale wygrałem drugim ciosem - chwali się profesor. Potem jednak jednemu z wykładowców nie spodobały się ślady walk na twarzy Kika. -  Profesor Krawczuk powiedział, że na jego wykładach chuliganów sobie nie życzy. W tym samym momencie porzuciłem boks - wspomina były wykładowca Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach. Sport jednak Kazimierz Kik nadal uprawiał. - Poszedłem na lekkoatletykę i zostałem mistrzem UJ w biegu na 400 metrów - zdradza profesor w programie "Politycy od kuchni". 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki