Polityk haruje w polu od wielu dni. Do pomocy ma syna Franka, który wspiera tatę w pracy. - Oprócz tego, że jestem politykiem, to jestem też rolnikiem, a że mamy sierpień, więc to czas żniw! Zajmuje się gospodarstwem rolnym. Sierpień to trudny czas, praca w polu, koszenie zboża, przygotowywanie siana na zimę dla koni. Byliśmy z synem na łące, zwoziliśmy siano na stertę, później dajemy to siano koniom – opowiada nam Robert Telus.
Dla posła PiS żniwa, czy sianokosy, to jednak odskocznia od wielkiej polityki. - Kiedy jeżdżę traktorem, to głowa mi odpoczywa od polityki, choć kompletnie nie da się odciąć, bo zawsze jakoś tam o niej się trochę myśli – kwituje Robert Telus.
Jeśli o konie chodzi to już kiedyś polityk opowiadał w "Super Expressie" o swojej miłości do koni. W koniach Robert Telus zakochał się już jako nastolatek
Mama kupiła dwa do roboty w polu, bo mieliśmy gospodarstwo. Gdy się ożeniłem, kupiłem pierwszego swojego konika. Wtedy jeszcze nie znałem się na rasach. Przyjechał do mnie kolega i mówi: "to jest konik polski", a ja pytam: "a co to jest konik polski?"
- zdradził rozbawiony poseł PiS, który przekonał się do tej rasy na tyle mocno, że zaczął kupować kolejne i kolejne koniki polskie. - Hodowlę prowadzę od 1996 roku - ujawnił w programie "Politycy od kuchni".