„Czekasz na tę jedną chwilę, serce jak szalone bije…”
Ta prawdziwa historia zaczyna się jak wiele znacznie mniej inspirujących romansów. Nastoletnia dziewczyna zakochuje się w nieco starszym chłopcu. On też nie wyobraża sobie bez niej życia. Na tym etapie jedynie fakt, że opowieść zaczęła się w Łodzi, polskiej stolicy kina, czyni z niej materiał na film. Do tego dochodzą egzotyczne lata 90. Lecz czy tylko dlatego zainteresował się nią twórca kultowego „Rejsu” Marek Piwowski, decydując się nakręcić „Uprowadzenie Agaty”?
Była to jego pierwsza produkcja po siedemnastu latach przerwy, a premiera odbyła się 20 sierpnia 1993, na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Monika Kern w wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego” mówiła, że:
Ten film jest luźno związany z moją historią
Tyle wystarczyło, aby polityk związany z Porozumieniem Centrum braci Kaczyńskich zrezygnował z walki o mandat w Sejmie. Negatywna postać ojca, prawicowego posła, dość wyraźnie korespondowała z Andrzejem Kernem.
I choć reszta fabuły jest daleka od faktów – zaczynając od tego, że Maciej Malisiewicz nie musiał uciekać z więzienia – trudno nie odnieść wrażenie, iż w scenariuszu sens ma jedynie główny wątek miłości zakazanej przez matkę i ojca bohaterki. No i ta piosenka Seweryna Krajewskiego… „Czekasz na tę jedną chwilę”. Kto nie słyszał jej na weselu?
„Będę miała 17 lat, to mogę robić, co mi się podoba i nikt nie ma prawa w to ingerować”
Cofnijmy się do nocy sylwestrowej 1991, gdy szesnastoletnia Monika Kern witała nowy rok ze znajomymi z liceum. Jedna z koleżanek przyprowadziła ze sobą chłopaka, Macieja. Maciej był od nich nieco starszy, miał 21 lat. Oczy Moniki i Macieja się spotykały, oni nie wiedzieli o sobie nic.
Gdyby wiedzieli, jak wiele ich różni ze względu na pochodzenie i gdyby tylko tym kierowali się w swoich wyborach, tutaj historia by się urwała. Ona była przecież córką znanego prawnika i ówczesnego wicemarszałka Sejmu, on synem właścicieli pizzy, który po szkole podstawowej zawiesił dalszą edukację.
Monikę wychowywano „pod kloszem”, nieznany był jej styl życia, jaki prowadził Maciej. Wychodził, gdzie chciał i z kim chciał. Z niczego się nie tłumaczył. Dzięki różnicom ich dzielącym, znajomość zaczęła przeradzać się… w miłość? Może po prostu fascynację.
Podobał mi się ich dom, taki luz blues. W moim domu byłam stale wypytywana, dokąd idę, kiedy wrócę. Od matki Macieja słyszałam, że skoro za chwilę będę miała 17 lat, to mogę robić, co mi się podoba i nikt nie ma prawa w to ingerować. Bardzo mi to wtedy odpowiadało
– wspominała po latach.
Wysłali córkę do szpitala psychiatrycznego, aby uleczyła się z miłości
Państwo Kernowie nie mogli zaakceptować faktu, że ich córka prowadza się z takim chłopakiem. Jej ojciec lubił mówić, że ma szwajcarskie korzenie i nieraz powoływał się na swoją „Solidarnościową” kartę, aby podkreślić, po której stał stronie. Ludzie go szanowali. Bał się, że przestaną go szanować. Martwił się o córkę.
Więc zabronili jej kontaktów z Maćkiem.
Nie zgodzę się na małżeństwo dziecka z facetem, który przez całe życie będzie smażył placki
– grzmiał ponoć tata Andrzej. Żeby obejść zakazy, młodzi spotykali się po szkole, czasem tylko po to, aby zobaczyć się na chwilę. Sprzyjała im Izabela, pani Malisiewiczowa.
Monika opuszczała lekcje, pogorszyły się jej stopnie. Dość jasna była dla przyczyna tego stanu rzeczy – Maciek. Rodzice dziewczyny zdecydowali się na drastyczny krok. Aby wyleczyć ją z miłości, wysłali na obserwację do kliniki psychiatrycznej. Był maj 1992 roku. Podkładkę stanowiły agresywne zachowania. Izolacja miała jeszcze gorsze skutki.
Zdesperowany ucieczką córki Andrzej Kern pojawił się w telewizji
Monika wykorzystała nieuwagę lekarzy. Skontaktowała się z ukochanym, znajdując porzucony gdzieś telefon. On chciał jej pomóc, wydostać ją z pomocą swojej mamy. Ale wtedy dowiedział się o tym Kern. Pod kliniką doszło do starcia. Pani Izabela krzyczała:
Zabierzcie im to dziecko
Monika trafiła do aresztu domowego.
10 czerwca, dziesięć dni przed urodzinami dziewczyny, niedaleko działki jej babci, gdzie akurat przebywała, stanął biały maluch. Maluch jaki jest, każdy widzi – niepozorny. Lecz chodzi o wnętrze. Tam był Maciek z kolegą. Stęskniony chłopak pewnie wyznał, że nie może bez niej żyć, ona wyznała mu to samo. Uciekają.
Pojechaliśmy do Łodzi. Tam dosiadła się jego matka i pojechaliśmy do Częstochowy, gdzie ukrywaliśmy się
– dopowiadała Monika po latach.
W Częstochowie ukrywali się w domu biznesmena Janusza Baranowskiego. Mówiło się o nim różnie, rzadko w superlatywach, bo ponoć nie znosił konkurencji. Ale przyjął parę, pewnie ze względu na jej ojca. Jego pracownicy donosili im posiłki oraz gazety. A w gazetach ogólnopolskie poszukiwanie córki wicemarszałka. Zdesperowany Andrzej Kern pojawia się w telewizji, gdzie informuje o „uprowadzeniu i przetrzymywaniu Moniki”. Wie, że wszystko to wina odrzuconego przez rodziców absztyfikanta.
Zniknięcie córki wicemarszałka Sejmu stało się sprawą narodową
Byłam w szoku. Nie myślałam wtedy, że to możliwe, że zrobi się taki dym. Pamiętam, że nie mogłam zrozumieć, co się stało. Tak jakbym oglądała swoje życie oczami obcej osoby. Budził mnie w nocy strach przed rodzicami, czułam, że coś jest nie tak. Ale po pierwsze nie rozumiałam, co się dzieje, po drugie nie miałam z kim o tym porozmawiać
– mówiła po latach, wspominając tamten materiał telewizyjny z tatą.
Zniknięcie dziewczyny stało się nie tylko narzędziem politycznym w rękach zwolenników oraz przeciwników prawicy. Stało się także przedmiotem śledztwa prokuratury. Gdyby Andrzej Kern nie był wicemarszałkiem, czy kogoś by obchodził romans jakiejś dziewczyny oraz jej ucieczka z domu?
Ojczym Malisiewicza został zatrzymany, matka była przesłuchiwana – zgodnie z relacją wyciągano od niej zeznania przez jedenaście godzin. Równolegle Monika i Maciek pisali do mediów listy. Że się kochają i wszystko jest w porządku. Jeden z nich trafił do Lecha Wałęsy, inny do „Gazety Wyborczej”, która go opublikowała.
„Przecież wszystko, co chciałam, mogłam z nimi wypertraktować”, czyli powrót córki marnotrawnej
Kochani! Piszemy ten listy, aby uspokoić Was. Najważniejsze w tej chwili to to, że jesteśmy razem i że jesteśmy szczęśliwi. Mamy nadzieję, że ten koszmar nareszcie się skończył i że nikt zarówno Wam, jak i nam nie będzie już utrudniał życia. Moich rodziców już zawiadomiliśmy, ciekawa jestem, jak na to zareagują. Na razie nie będziemy się pokazywać. Nie martwcie się, teraz już wszystko się ułoży. Postaramy się jeszcze skontaktować. Dziękujemy za wszystko, do zobaczenia, Wasi Monika i Maciek.
Wychodzą z ukrycia, a w czerwcu 1993 roku organizują ślub. Odbył się w łódzkiej katedrze, lecz nie uczestniczyli w nim rodzice panny młodej. A przecież na weselu gości bawiło się przeszło 300. Łącznie z Jerzym Urbanem.
Happy endu w tym love-story jednak nie było, ponieważ 2 maja 1994 córka marnotrawna wróciła do domu.
To we mnie wzbierało. Nawet gdy jeszcze byliśmy w Częstochowie, budziłam się w nocy i myślałam, dlaczego ja tych rodziców nienawidzę. Co się stało? Przecież wszystko, co chciałam, mogłam z nimi wypertraktować
– mówiła. Monika Kern znowu poszła do szkoły, ukończyła studia prawnicze, rozpoczęła własną karierę oraz nowe życie.
Czy intryga miłosna służyła zniszczeniu Andrzeja Kerna?
Dla Andrzeja Kerna sprawa nie zakończyła się wraz z powrotem córki. To był początek wielu procesów sądowych, m.in. z byłą teściową, która zarzucała mu wywieranie nacisków na prokuraturę. Kern pozwał ją za zniesławienie, wygrał, lecz do polityki nie wrócił. Zmarł w 2007 roku.
Choć szalona historia miłosna nastolatki z perspektywy trzech dekad może bawić, wielu twierdzi, że znaczna część intrygi służyła zdyskredytowaniu polityka. Został przez media pokazany jako despotyczny ojciec i człowiek nadużywający uprawnień. Film Marka Piwowskiego z pewnością jeszcze bardziej podkręcał ten obraz.
Moja niedojrzałość, brak rozeznania sytuacji i głupota w tamtym czasie sprawiły, że wpakowałam ojca w sytuację, którą niektórzy ludzie wykorzystali, by załatwić najuczciwszego człowieka pod słońcem, jakiego znałam
– mówiła Monika po latach.
W 2009 roku Grzegorz Królikiewicz zrobił o Andrzeju Kernie film dokumentalny, w którym starał się pokazać, jak i dlaczego nowe elity III RP zdecydowały się zniszczyć tego polityka, wykorzystując najsłabszy punkt – jego córkę. Czy było tak rzeczywiście? Czy Malisiewiczowie zostali podsunięci przez służby? A może to tylko teorie spiskowe?
Polecany artykuł: