We wtorek Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali zatrzymani i trafili za kraty, noc spędzili w Areszcie Śledczym w Warszawie-Grochowie. Zatrzymani zostali natomiast w Pałacu Prezydenckim, do którego przybyli we wtorek przed południem na uroczystość powołania prezydenckich doradców. Koło godziny 15.00 wystąpili na dziedzińcu pałacu z krótkim oświadczeniem mówiąc, że nigdzie się nie ukrywają, i: - Wiemy, że w okolicy Kancelarii Prezydenta gromadzone są siły policji. Jednak wieczorem wszystko się zmieniło, a policja weszła do pałacu. W tym samym czasie prezydenta Andrzeja Dudy tam nie było, bo miał zaplanowane spotkanie w Belwederze. Jednak, gdy tylko dowiedział się, co jest grane, natychmiast chciał przybyć na Krakowskie Przedmieście.
Teraz na jaw wyszło, jak prezydent zareagował na wieść z pałacu. Aż ciężko uwierzyć w te doniesienia: - Był wściekły. Głównie na to, że go nie było w tym czasie w Pałacu. Policjanci wyczekali moment, kiedy odjechał do Belwederu i weszli. Kiedy chciał szybko przyjechać do Pałacu, pojawiła się "akcja z autobusem, który się zepsuł i zablokował wyjazd z Belwederu". Tam służby nie zadziałały tak jak powinny. Pytanie, czy nie było zagrożenia dla prezydenta - opowiedział współpracownik Dudy w rozmowie z WP.pl, zachowujący anonimowość. Informator dopytany o to, czy politycy planowali u prezydenta zostać na noc i nocować, odparł: - Tego nie wiem. Ale w Pałacu Prezydenckim są na górze pokoje gościnne, więc była możliwość noclegu. Być może chcieli zostać do 11 stycznia, do marszu PiS pod Sejmem. Zresztą, Wąsik był przekonany, że będzie uczestniczył w marszu.
NIŻEJ ZDJĘCIA PAŁACU PREZYDENCKIEGO W ŚRODKU: