Maciej Gdula na co dzień mieszka w 90-metrowym, wysokim na 3,8 m lokalu w Warszawie. Mieszkanie składa się z czterech pokoi, łazienki i malutkiej kuchni i przedpokoju. W domu polityka sporo jest różnych tajemniczych zakamarków. Notorycznie buszuje w nich kot Biszkopt, z którym poseł Gdula paraduje po osiedlu, prowadząc go na smyczy. Tuż po przekroczeniu progu mieszkania, można podziwiać figurkę Buddy. - Mamy tyle krzyży w Polsce, że czasem trzeba pójść w inną stronę. Jestem ateistą, ale to nie jest taki ateizm, że śledzę gdzie są krzyże, żeby je od razu zdejmować – mówi Maciej Gdula w programie "Politycy od kuchni". Poseł jest też fanem figurek, szkła czy wazonów. - To moje słabości. Ale nie piję w szkle wina, ponieważ wolę piwo – uśmiecha się polityk Lewicy.
Maciej Gdula pokazuje nam też pianino warte około 10 tysięcy złotych. - Nie mam za bardzo czasu na grę na pianinie, bo to wymaga częstych treningów. Kiedy odejdę z polityki, to wrócę do grania Bacha – deklaruje nam poseł Lewicy, który grania uczył się sam. - Trochę żona mi pomagała, ale głównie to jestem samoukiem. Grywam tylko dla siebie. Mam poczucie, że to, co robię, jest nędznej jakości, ale mnie to cieszy. Najbardziej lubię grać utwory Bacha czy Chopina. Obiecuję sobie, że jak nie będę politykiem, to będę grał – zdradza polityk Lewicy, który w mieszkaniu ma również pokaźną kolekcję książek. - Mam ich około 6 tysięcy, ale wszystkich nie przeczytałem – kwituje Maciej Gdula.