Donald Tusk ma wiele na głowie o kiedy został premierem. Do tego dochodzi kwestia zbliżających się wyborów prezydenckich i kampanii wyborczej. W związku z tym 7 grudnia wziął udział w konwencji KO, podczas której dokonano oficjalnej prezentacji kandydata partii na prezydenta, Rafała Trzaskowskiego. Zabrał także głos, chwaląc prezydenta Warszawy i zachęcając Polaków do pójścia na przyszłoroczne wybory. Mimo to dzień wcześniej znalazł czas, by odwiedzić córkę i wnuczki.
Donald Tusk robi prezent najbliższym
Tuż przed podróżą do Gliwic na konwencję KO, 6 grudnia premier znalazł czas, by odwiedzić córkę Kasię Tusk i swoje wnuczki w Sopocie. Wspólny czas to z pewnością najlepszy prezent, jaki mógł im dać! Tym bardziej, że taka podróż to nie małe przedsięwzięcie: towarzyszyło mu co najmniej trzech ochroniarzy! Ci dyskretnie trzymali się w pewnej odległości od polityka.
Sam polityk zaś starał się zachować anonimowość i szedł w kapturze głęboko naciągniętym na głowę. Przy okazji dał wyraz swojej dobrej kondycji fizycznej: kilometrowy dystans dzielący go od domu córki według nawigacji Google można przejść w 13 minut. Lider PO tymczasem był na miejscu już w 10 minut! Widać, że nie mógł się doczekać odwiedzin u swoich najbliższych. Świadczyć może o tym także szeroki uśmiech, który nie schodził mu z twarzy niemal przez całą drogę!
Na pewno chwile spędzone z wnuczkami wynagrodziły mu późniejszą długą podróż i stres związany z wystąpieniem w Gliwicach. To dziadek na medal!
W naszej galerii zobaczysz, jak Donald Tusk szedł odwiedzić wnuczki: