Jan Maria Rokita był posłem na Sejm w latach 1989-2007. Był jednym z najważniejszych polskich polityków przełomu wieków. Już w latach dwutysięcznych były szef Urzędu Rady Ministrów w gabinecie Hanny Suchockiej miał zostać szefem rządu. Podczas kampanii wyborczej 2005 pojawiły się nawet billboardy z wymownym napisem "Premier z Krakowa" i wizerunkiem Jana Rokity. Jak wiadomo, zamiast usiąść w fotelu szefa rządu, jeden z ówczesnych liderów Platformy Obywatelskiej wkrótce odszedł z polityki.
Mężczyzna od 2012 roku współpracował z tytułami, które obecnie wchodzą w skład grupy Polska Press. Jak się jednak okazuje, to jednak już koniec owej współpracy. Ostatni felieton Rokity w "Dzienniku Polskim" ukazał się w piątek, 30 sierpnia 2024 r.
Zobacz: Odwołanie PiS nie ma żadnych szans powodzenia?! "Konstytucja nie obowiązuje"
- To już po raz drugi wypada mi się pożegnać, dziękując Czytelnikom »Dziennika Polskiego« i »Gazety Krakowskiej«, że przez ostatnie lata byli uprzejmi czytać moje copiątkowe polityczne felietony. Pierwszy raz, kiedy się żegnałem – to był rok 2017, ale za jakiś czas Redakcja poprosiła mnie o wznowienie współpracy, co przyjąłem z radością (...) możliwość bezpośredniego zwracania się do Czytelników w moim rodzinnym Krakowie cenię sobie wyjątkowo - napisał. Rokita przyznał przy tym szczerze, że kończy współpracę nie z własnej woli, ale za sprawą decyzji nowych właścicieli dzienników.
Galeria poniżej: Tak się zmieniał Jan Maria Rokita
- W dzisiejszym polskim życiu publicznym martwią mnie najbardziej dwie rzeczy. Pierwsza – to jakiś zdumiewający upadek dobrych obyczajów, co (jak uczy historia) w życiu narodów zawsze zwiastuje marną przyszłość. (...) Druga rzecz, która mnie martwi – to jakaś nasza dziwna zapiekłość w sabotowaniu i rozwalaniu instytucji państwa
- popisał się smutną konstatacją.
Do sprawy gorzko odniósł się w mediach społecznościowych Wojciech Mucha, były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej". - Zaproszenie Jana Rokity do »DP« to była jedna z naszych prób ratowania tego zasłużonego tytułu. Jak widać także ostatecznie nieudana, bo i udać się nie mogła. Dość powiedzieć, że jak słyszę, bubki z PPG podziękowały Rokicie suchym jak wiór listem poleconym. Na pewno władze Polski Press, Krakowa (a może i ktoś jeszcze) są z tego zadowolone. W końcu to kolejne małe zwycięstwa na frontach domykania systemu i grzebania mediów lokalnych. Polecam lekturę tego pożegnalnego felietonu. Gorzka i smutna. I jak zawsze na najwyższym poziomie - czytamy w jego wpisie na platformie X.