Tomasz Lis z szokującym zarzutem. "Nie życzę sobie, by nazywano mnie Tomaszem L."
Znany dziennikarz Tomasz Lis usłyszał w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów zarzut reklamowania napojów alkoholowych wbrew przepisom ustawy o wychowaniu w trzeźwości i o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa zgłosiła Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Informacja szybko trafiła do mediów a do sprawy odniósł się sam dziennikarz.
"W prokuraturze postawiono mi dzisiaj zupełnie absurdalny zarzut złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Informuję przy okazji, że nie życzę sobie, by nazywano mnie Tomaszem L. Byłem i jestem Tomaszem Lisem" - podkreślił za pośrednictwem Twittera.
Dziennikarz skierowany na badania psychiatryczne. "Witamy w ZSRR"
Okazuje się, że to nie koniec nieprzyjemności z którymi mierzy się były redaktor naczelny "Newsweeka". Za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że w związku z postawionym zarzutem został skierowany na badania psychiatryczne. Zalecenie skwitował ostrymi słowami - "witamy w ZSRR".
"W związku z postawionym mi absurdalnym zarzutem i z faktem, że byłem leczony neurologicznie (4 udary), pani prokurator skierowała mnie na obowiązkowe badania psychiatryczne. Oczywiście pójdę (nie wiem czy będzie to świadczyło o zdrowiu psychicznym czy przeciwnie). Witamy w ZSRR" - napisał na Twitterze dziennikarz.
Polecany artykuł: