Jak na dobrego katolika przystało Lech Wałęsa, wypełnia kościelne prawo i nie opuszcza niedzielnej mszy. Regularnie chodzi do kościoła, by naładować duchowe baterie. Co ciekawe, gdy tylko pojawia się w okolicy świątyni, od razu wzbudza zainteresowanie ludzi. W ostatnią niedzielę jak zawsze wybrał się na mszę. Gdy tylko skierował swoje kroki w kierunku świątyni, podszedł do niego mężczyzna, ale nie z pustymi rękami!
Mimo że były prezydent był otoczony wianuszkiem ochroniarzy, to mężczyzna nie krępował się, by go zaczepić, tylko od razu przystępowali do rzeczy. Co chciał od byłego polityka? Chcieli skorzystać z okazji i poprosić legendę Solidarności o autograf! Jak udało nam się dowiedzieć, był to kolekcjoner dzieł sztuki, który do Wałęsy podszedł z dwoma oryginalnymi grafikami autorstwa Jacka Fedorowicza z 1984 r.
Na jednej był słynny portret Wałęsy "Portret nieznanego mężczyzny z wąsem", a na drugiej Jaruzelski pod kołdrą, śniący o Wałęsie, czyli "Straszny sen generała". Wałęsą poproszony o podpisanie prac był trochę zaskoczony, ale bardzo chętnie złożył swój podpis ołówkiem i poszedł do kościoła na mszę. Z pewnością poczuł się jak gwiazdor! Tym bardziej, że wrócił dopiero co z USA.
NIŻEJ ZOBACZCIE, JAK WAŁĘSA ZOSTAŁ ZACZEPIONY PRZED KOŚCIOŁEM