W programie "Politycy od kuchni" profesor Władysław Teofil Bartoszewski pokazał, jak mieszka w swoim 500-metrowym dworku pod Warszawą (premiera w czwartek, 20 października, o godz. 19). Cała posiadłość robi nieprawdopodobne wrażenie. W domu profesora znajdują się m.in. tysiące książek, harfa, fortepian, mnóstwo dzieł sztuki, a nawet... gekony. Prawdziwym zaskoczeniem jest jednak potężny afrykański członek, który znajduje się na rzeźbie wykonanej w Kongu. Zakupiona ona została przez Władysława Bartoszewskiego w domu aukcyjnym w Londynie. Okazuje się, że właśnie ze względu na odkryte przyrodzenie profesor nie musiał wydać na nią fortuny. Wiele osób może być zgorszonych tym afrykańskim posągiem. Poseł PSL podchodzi jednak do tego z dystansem. - To było tanie, bo w związku z genitaliami na wierzchu, nie każdy koniecznie chciał to mieć w domu. Rzeźba jest z 1930 roku, uważałem, że jest interesująca - tłumaczył Władysław Bartoszewski. - Mi te genitalia nie przeszkadzają. U mnie w domu rzeźba zgorszenia nie budzi - podkreślił poseł PSL. Pod tekstem prezentujemy galerię zdjęć z domu profesora. Na zdjęciu nr 15 widać kontrowersyjną rzeźbę z członkiem na wierzchu.
Podczas wizyty polityk ludowców opowiedział nam prawdziwą historię grozy. Okazało się, że koleżankę Władysława Bartoszewskiego zjadł niedźwiedź! Zdarzenie miało miejsce w Kanadzie. - Postawiła sobie namiot w lesie i niedźwiedź ją w nocy zabił - wyjawił poseł PSL.