Były prezydent wspominał, że jego rodzinny dom był ciepły i razem z dwa lata młodszą siostrą, Małgorzatą, dobrze go wspominają. Ojciec Aleksandra Kwaśniewskiego po pracy w szpitalu w Białogardzie, gdzie był chirurgiem, prowadził w mieszkaniu prywatny gabinet ginekologiczny. Gdy przyjechał do miasta był zaledwie jednym z dwóch lekarzy, jacy tu pracowali. Dzięki jego pracy zawodowej Kwaśniewscy mieli pieniądze by wysyłać swoje dzieci na zagraniczne wakacje (Rumunia, Bułgaria, Czechosłowacja, czy NRD). Pan Zdzisław chętnie jeździł także z synem na mecze piłkarskie, nawet te wyjazdowe na Śląsk. To właśnie dzięki niemu Aleksander Kwaśniewski połknął bakcyla sportowego i politycznego.
Ojciec nie chciał tylko by syn szedł na studia typu prawo czy nauki polityczne. Mało brakowało, a Aleksander Kwaśniewski zostałby architektem, tak samo jak brat jego mamy, architekt sakralny Michał Bałasz, który 22 stycznia skończy 99 lat. Ostatecznie polityk lewicy dostał się jednak na handel zagraniczny na Uniwersytecie Gdańskim. W czasie studiów pojechał m.in. do Londynu i do Stanów Zjednoczonych. Przyznał nawet, że pracował przez miesiąc jako elektryk. Dzięki pomocy rodziców nauczył się także języków obcych. Jak sam mówi, może wykładać po rosyjsku, niemiecku i angielsku. Porozumiewa się także m.in. po francusku i ukraińsku.
Komplikacje przy porodzie
Zdzisław Kwaśniewski chciał by syn został lekarzem. Ten jednak wiedział, że to nie jego droga, zwłaszcza, że w szkole średniej miał lekkie problemy z chemią. Lekarzem została jednak jego siostra. Od lat mieszka w Szwajcarii, gdzie jest stomatologiem. Mało brakowało, a Aleksander nie doczekałby się rodzeństwa. Jego mama bardzo źle zniosła pierwszy poród.
- Mama była kruchej postury, ona urodzenie mnie przypłaciła prawie, że śmiercią i ratowano ją długo. Sepsa się wdała, było to strasznie trudne, a już po urodzeniu siostry, to starano się by uniknąć tych wszystkich ryzyk, ale ona jakby z tej pracy zawodowej się wycofała. Babcia, czyli jej mama przyjechała z pomocą - powiedział Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim.
Ojciec Kwaśniewskiego i kwestia korzeni żydowskich
Były prezydent w wywiadzie odniósł się także do poruszanej kwestii żydowskiej jego rodziny, a dokładnie nazwiska Stolzman. Przypomniał, że Białogardzie podobnie jak w Legnicy stacjonowały wojska radzieckie. W 1968 roku kiedy zaczęła się nagonka antysemicka w Polsce, było to tam szczególnie widoczne, mimo że miasto było poniemieckie. Zdarzały się ataki na jego ojca. Podejrzenia były pełne, tam wszystkich podejrzewano. (...) Odbywało się rytualne poszukiwanie Żyda, trzeba było go znaleźć by złożyć go w ofierze i na stosie. To było rzeczywiście nieznośne, i to pamiętam - wyznał Kwaśniewski. Gdy został popytany o korzenie żydowskie ojca. - Żydowskie korzenie, to jest strasznie trudne pytanie, bo ja uważam, że wszyscy mamy żydowskie korzenie. On nigdy o tym nie mówił, próby uwikłania go w to, on zdaje się miał nazywać Zauerman - mówił Kwaśniewski. Sroczyński wtedy sprostował, ze chodziło o Stolzmana. - Doktor Gontarczyk po przebadaniu wszystkich śladów, stwierdził, że to nieprawda i mam tutaj certyfikat - dodał. Aleksander Kwaśniewski wspomniał także rozmowę z premierem Tadeuszem Mazowieckim, który także był posądzany o żydowskie pochodzenie. Wtedy powiedział by się tym nie przejmował. - My jesteśmy Żydzi nominowani, pan jest zdolny, inteligentny, więc musi być Żydem. Taka nominacja, trzeba to traktować jako dowód uznania. (...) Ta koncepcja Żyda nominowanego dalej w Polsce obowiązuje, to jest rodzaj oskarżenia, który stosuje się wobec osób, które coś osiągnęły, mają dorobek i są zdolne - zauważył Kwaśniewski.
Przypomnijmy, że rodzice Aleksandra Kwaśniewskiego pochowani są na Cmentarzu Północnym w Warszawie.