Biskup Edward Dajczak odchodzi z urzędu
Wiadomość o rezygnacji biskupa Edwarda Dajczaka pojawiał się w czwartek 2 lutego, czyli w ważnym dla katolików dniu (właśnie przypada święto Ofiarowania Pańskiego). Biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej zdecydował się odejść z pełnionego urzędu. Pismo z rezygnacją do Watykanu wysłał już kilka tygodni temu. Ojciec Święty Franciszek przyjął rezygnację i podziękował biskupowi Dajczakowi za posługę. Biskup sam przyznał dlaczego po latach rezygnuje z kierowania diecezją: - Rezygnacja podyktowana jest stanem mojego zdrowia i niemożnością pełnienia posługi - przekazał. W Internecie, na stronie diecezji, pojawiło się także nagranie rozmowy z biskupem Dajczakiem.
Biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej szczerze o powodach decyzji o odejściu. Mówi o depresji
Jak przyznaje duchowny rezygnuje, a wpływa na to miało kilka istotnych rzeczy: - Sprawa dotyczy dwóch rzeczy: najpierw była sprawa lękowa, która na szczęście minęła, ale nie minęła sprawa depresji, która nieraz jest bardzo mocna. To jest takie uciekanie w zapomnienie. Dziwna reakcja, bo najlepiej by się chciało położyć i usnąć i nie czuć rzeczywistości. Drugi element to odpowiedzialność za diecezję. Kiedy zauważyłem, że przy takiej diecezji, jak nasza, to normalna rzeczy, by podejmować decyzję. Ale zauważyłem, że im decyzja jest trudniejsza, tym mój zły stan się nasilał. Gdy zacząłem to analizować, to zauważyłem, że jest to ze szkodą dla diecezji - przyznał wprost.
Mocne i odważne słowa biskupa nie uszły uwadze księdza Grzegorza Kramera, znanego w mediach jezuity. Duchowny na Instagramie skomentował decyzję biskupa Edwarda Dajczaka:
- Biskup Edward Dajczak odchodzi z urzędu. Powodem jest pogarszające się zdrowie. Duży szacun, że biskup mówi o swojej depresji: "najpierw była sprawa lękowa, która na szczęście minęła, ale nie minęła sprawa depresji, która nie raz jest bardzo mocna. To jest takie uciekanie w zapomnienie. Dziwna reakcja, bo najlepiej by się chciało położyć i usnąć i nie czuć rzeczywistości". Co ciekawe, to jeden z najbardziej uśmiechniętych biskupów w Polsce. Niełatwo się przyznać do depresji publicznie. Nigdy nie słyszałem o takim wyznaniu w ustach biskupa, a już tym bardziej przyznaniu, że przez to nie da się już rządzić. Oby więcej przełożonych i ludzi Kościoła miało odwagę się do tego przyznać i podjąć decyzje.