- Jakoś przed godziną 10 poczuliśmy silny smród. Na początku myślałem, że to gaz - mówi Stefan Karwowski (73 l.). Na miejscu szybko zjawiło się pogotowie gazowe, jednak wycieku gazu nie stwierdzono. Dopiero pomiary strażaków wykazały bardzo wysokie stężenie amoniaku. Okazało się, że śmiertelnie trującą substancję rozlał w piwnicy i wpuścił do rur jeden z mieszkańców. Butlę, a w niej pozostałości po amoniaku, znaleziono w jego mieszkaniu na parterze. Dlaczego to zrobił, nie wiadomo.
Neutralizowanie amoniaku trwało do późnych godzin wieczornych. Niestety, kilkunastu starszych mieszkańców przez pierwsze godziny musiało koczować w słońcu na trawniku. - Nie mamy gdzie usiąść, nawet pieniędzy nie zabraliśmy, żeby pójść i kupić coś do jedzenia czy wodę. Nikt się nami nie zainteresował - opowiadała Danuta Buch (77 l.). Dopiero po interwencji "Super Expressu" strażacy przynieśli mieszkańcom wodę, a na miejsce z pracownikami opieki społecznej przyjechała wiceburmistrz Mokotowa Monika Gołębiewska-Kozakiewicz. Mieszkańcom na kolejne godziny koczowania udostępniono też miejsce w pobliskiej szkole.
Czy winowajca ewakuacji odpowie za ten głupi wyczyn? Na razie nie wiadomo. Policja musi jeszcze ustalić dokładny przebieg zdarzenia.