Warszawa: Bestia rozszarpała Wiktorka

2011-03-22 3:00

To był moment nieuwagi. Maleńki chłopczyk stał się ofiarą agresywnego psa mordercy - 7-letniego amstaffa Bena. Bawiące się na dywanie dziecko dostało się w paszczę psa i z potwornego uścisku maleństwo dopiero wyrwał dziadek, który opiekował się Wiktorkiem.

Do tragedii doszło w poniedziałek rano w bloku przy ul. Złotopolskiej na Targówku. Jak co dzień pracujący rodzice oddali Wiktora pod opiekę dziadkom.

9-miesięczny Wiktorek beztrosko raczkował po dywanie. Na kanapie obok leżał jego dziadek. Chłopczyk zaczął wspinać się na kanapę, by go obudzić. To zachowanie miało właśnie tak rozsierdzić zwierzę. Rozwścieczony Ben wyszczerzył kły, zaczął ujadać i w końcu rzucił się na maleństwo. Potężne kły amstaffa wbiły się w główkę i ciało chłopczyka. Potworne odgłosy od razu postawiły na nogi dziadka. Mężczyzna zdołał wyrwać małe, poszarpane ciałko z paszczy psa.

Wiktor w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala i został poddany skomplikowanej, trwającej pięć i pół godziny operacji.

- Dziecko jest w stanie ciężkim, ale stabilnym. Ma rany kąsane twarzy i głowy. Był poddany trudnej operacji - poinformował Maciej Kot, rzecznik szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej. Cały czas z chłopcem byli rodzice i babcia. Dziadek po przesłuchaniu wrócił do domu.

- Policjanci sprawdzili trzeźwość opiekunów. Nie byli pod wpływem alkoholu - wyjaśnia asp. Monika Brodowska z policji na Pradze-Północ. A co dalej z groźnym amstaffem? - Psem zajmą się weterynarze. Był szczepiony, miał wszystkie aktualne badania. Teraz przez dwa tygodnie lekarze będą obserwować zwierzę pod kątem zachowania - dodaje Monika Brodowska. Wczoraj wieczorem do szpitala trafiła również roczna Basia. Dziewczynkę też pogryzł pies. Z ranami twarzy trafiła na stół operacyjny zaraz po Wiktorku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki