Zapis z monitoringu bloku przy ul. Orlej 6a to naprawdę mocne kino akcji. Widać na nim, jak w nocy z soboty na niedzielę banda łobuzów próbuje dostać się na klatkę schodową, kopiąc w drzwi, rzucając w nie starym taboretem i trzaskając w szybę sztachetą z płotu. Przerażeni lokatorzy natychmiast wezwali policję, a przed budynek wybiegła Maria Pabisiak z mężem z zamiarem okiełznania blokersów. Wtedy rozpętało się piekło.
- Zwyzywałam ich od chuliganów i w jednego cisnęłam tym taboretem, ale oni zamiast odejść, rzucili się na nas z pięściami - opowiada pani Maria. Kamil A. (19 l.) zaatakował kobietę i jednym uderzeniem pięści złamał jej żuchwę. Ranna 59-latka osunęła się na ziemię, a wtedy w jej obronie stanął mąż.
- Te łobuzy wyjęły ze śmietnika drzwiczki od szafki, jeden trzymał Tadzia, a drugi okładał go nimi tak, że złamał mu rękę. Musiał przejść operację, bo kości się przemieściły - opowiada poszkodowana. Zanim wezwany wcześniej radiowóz dojechał pod blok, chuligaństwo dawno zniknęło.
Zobacz też: Warszawa: skandal w szkole! Wulgaryzmy na lekcji polskiego
- 10-osobową grupkę udało się zatrzymać w al. Solidarności, wśród nich był Maksymilian P., który przytrzymywał ofiary. Chłopak miał ponad 2 promile alkoholu. Wśród chuliganów brakowało jednak głównego sprawcy - mówi kom. Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy. Bandzior odnalazł się w niedzielę na Mokotowie. Młodzi mężczyźni usłyszeli zarzut pobicia i uszkodzenia ciała. Po 48 godzinach w areszcie agresywni nastolatkowie wyszli na wolność. - Kamil A. został objęty dozorem, a Maksymilian P. będzie odpowiadał z wolnej stopy - mówi kom. Szumiata. Kobieta nie może uwierzyć w tę decyzję.
- Oni mieli obłęd w oczach, nie bili nas, żeby pobić, tylko żeby zabić. Jestem przerażona, że tak szybko wyszli na wolność - mówi pani Marysia.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail