- Najpierw słychać było jakby trzaski petardy, a w połowie drogi z Centrum na Politechnikę coś naprawdę wybuchło. Zobaczyłem trzymetrowy słup ognia - opowiada Janusz Hejżyk (39 l.), który około 15.30 jechał feralnym kursem. - Nagle wagon wypełnił się czarnym, żrącym dymem. Nie było czym oddychać! Ogarnęła nas panika, próbowaliśmy uciekać, ale nie mogliśmy otworzyć drzwi - wspomina drżącym głosem mężczyzna.
Części pasażerów udało się wysiąść na peronie technicznym pomiędzy stacjami, reszta dojechała na Politechnikę. Spanikowani ludzie rzucili się do ucieczki. - Około 150 osób zostało ewakuowanych, a sześcioro pasażerów i trzech policjantów z powodu zatrucia dymem trafiło do szpitala - powiedział Robert Opas ze stołecznej komendy.
Pociąg, który uległ awarii, to jeden z trzech nowiutkich Inspiro, duma Warszawskiego Metra. Jak to możliwe, że maszyna wyposażona w nowoczesną wentylację i system awaryjny zawiodła? - Maszynista zauważył awarię i dowiózł pasażerów na stację. System alarmowy zadziałał, ale wentylacja nie jest stworzona do tak silnego zadymienia. Ciężko się odnieść do relacji o buchającym ogniu, ale to raczej niemożliwe, bo wagony są wykonane z niepalnego materiału. Potwierdzam jednak, że pasażerowie użyli gaśnicy - powiedział Krzysztof Malawko, rzecznik metra.
Zobacz: Pociągi Inspiro wycofane z warszawskiego metra!
Sprawą zajęła się prokuratura i na czas jej pracy pociągi kursowały wahadłowo z pominięciem stacji Politechnika. Wieczorem prezydent stolicy zdecydowała, że pociągi Inspiro nie będą na razie wyjeżdżać na tory.