Kiedy 1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie, rodzina Perłowskich mieszkała przy ul. Elektoralnej na terenie warszawskiego getta. 6 sierpnia z domu wyrzucili ich Niemcy.
Pani Irena w kapciach i z roczną Winią i dwuletnią Romą na rękach została pognana do obozu w Pruszkowie.
- Dzięki "lewym" dokumentom udało nam się zatrzymać u rodziny w podwarszawskiej wsi Kaputy - wspomina Roma Domalska, dziś nauczycielka biologii w liceum Mikołaja Reja.
Przeczytaj: Muzeum Powstania Warszawskiego górą! Ma najwięcej fanów na Facebooku
Zaradna mama chciała jednak wrócić do stolicy. Udało jej się nawiązać kontakt z mieszkającymi we wsi pracownikami firmy Tudor, którzy mieli wywieźć ze szpitala św. Ducha wartościowy sprzęt i przekazać go nazistom.
- Mieli przy okazji podwieźć mamę do Warszawy, bo szpital sąsiadował z jej domem - mówi pani Roma. Do kamienicy nie udało się wejść, pani Irena razem z pracownikami weszła więc do szpitala, skąd wyniosła odżywki dla dzieci, kakao i porzucony szlafrok. I to właśnie on okazał się kluczowym znaleziskiem.
Już w Bytomiu szlafrok przerobiono na sukienki dla dziewczynek. Gdy z nich wyrosły - na wdzianka dla lalek. - Nosiła je przez lata moja lalka Grażynka - wspomina pani Roma.
Przez długi czas sukienka spoczywała w walizce, w której przetrwała liczne przeprowadzki. - Przy okazji zbliżającej się 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego postanowiłam ją przekazać do muzeum. To kawałek naszej rodzinnej historii - mówi pani Roma. Eksponat niebawem trafi na wystawę.