Wszystko działo się, gdy ruch na trasie był największy. Policjanci ze stołecznej drogówki chcieli zatrzymać do kontroli kierowcę mitsubishi, ponieważ ten gnał trasą 224 km/h! Patrol przez kilka chwil dawał wyraźne sygnały, by pirat drogowy zjechał na pobocze. On jednak miał to za nic i zaczął uciekać, lawirując między innymi pojazdami. - Wykonywał szaleńczą jazdę po pasie awaryjnym, bez żadnego zastanowienia omijał inne auta, prawie o nie zahaczając. Wielokrotnie próbował różnych sztuczek, żeby zgubić pościg. Były to niebezpieczne manewry, bo wielu kierowców musiało nagle hamować - opisuje aspirant sztabowy Tomasz Oleszczuk z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Policjanci, którzy jechali w pościgu, jednocześnie informowali inne patrole w okolicy o potrzebnym wsparciu. Szaleńca za kółkiem udało się zatrzymać dopiero po kilku kilometrach na trasie S-8, gdzie przez duży ruch pirat musiał zwolnić. Po sprawdzeniu danych młodego mężczyzny w policyjnym systemie okazało się, że nie posiada prawa jazdy - co pewnie było powodem ucieczki. 24-latek nie miał też przy sobie polisy ubezpieczeniowej i dowodu rejestracyjnego. Policjanci odholowali pojazd pirata drogowego, a ten z kolei ma trafić przed sąd. - Wszystko na to wskazuje, że odpowie on za stwarzanie niebezpieczeństwa w ruchu drogowym, prowadzenie pojazdu bez uprawnień oraz niestosowanie się do znaków i sygnałów drogowych - precyzuje Oleszczuk.
Zobacz: WARSZAWA. Zmiany na Marymonckiej