Wśród kombatantów, dzięki którym monument stanął, był podporucznik Stanisław Likiernik (89 l.). - Wciąż mam przed oczami walczącą Warszawę - wspomina wzruszony powstaniec, który na uroczystość odsłonięcia pomnika i obchody 68. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przyleciał prosto z Paryża. Czekał na nią wiele lat na emigracji, na którą skazały go prześladowania za walkę w obronie kraju i kochanego miasta.
Gdy wybuchła wojna, miał zaledwie 16 lat. Jednak zamiast uczyć się i bawić, postanowił walczyć o niepodległość z okupantem i szybko dołączył do Związku Walki Zbrojnej, potem do Armii Krajowej i legendarnego Kedywu "Kolegium A". Jego oddział wykazał się już pierwszego dnia Powstania. Niespełna 100-osobowa grupa żołnierzy w 15 minut zdobyła szkołę i magazyny przy ul. Stawki. - Była tam masa mundurów, tak zwanych panterek, dzięki którym potem przeszliśmy aż do Śródmieścia. I masa żywności, która żywiła całe Stare Miasto przez kolejne trzy tygodnie. Uwolniliśmy też 50 Żydów z Grecji i Węgier, którzy tam pracowali - opowiada pan Stanisław.
Pamięta też, że gdyby nie kobiety, Powstania by nie przeżył. Był cztery razy ranny, w plecy, nogi, brzuch, miał też przestrzelone oba pośladki. I za każdym razem ratowały go sanitariuszki. Po prostu pomagały mu wyjść ze szpitala, który chwilę później likwidowali Niemcy. Koniec Powstania zastał go właśnie w szpitalu u zbiegu Al. Jerozolimskich i Nowego Światu, gdzie usłyszał płynące z megafonów komunikaty. Próbował ułożyć sobie życie w Gdańsku, ale uciekł, gdy dowiedział się, że ktoś z jego firmy wydaje NKWD akowców. W 1946 roku wyjechał do Francji, do ojca. Skończył studia, został dyrektorem w podparyskim Philipsie, założył rodzinę. W międzyczasie razem z kolegą Krzysztofem Sobieszczańskim stali się pierwowzorami "Kolumba" z powieści Romana Bratnego "Kolumbowie". Pan Stanisław we Francji żyje do dziś. Spędził za granicą niemal całe dorosłe życie, ale wspomnienia ogarniętej powstańczymi walkami stolicy są w nim wciąż jak żywe. - Gdy przyjeż-dżam do Warszawy i jadę taksówką, to wciąż pamiętam, gdzie kto strzelał, co gdzie się działo - mówi wzruszony.