Warszawa. Robotnicy zrobili fuszerkę

2015-04-03 4:00

Kolejarze już ustalili przyczynę katastrofy na Dworcu Wschodnim. Oczywiście zawiniło tradycyjne niedbalstwo. Robotnicy po prostu spartaczyli ten sufit: źle wykonali mocowania podwieszanej konstrukcji i dlatego runęła na ziemię.

Sufit korytarza prowadzącego na perony zarwał się w ubiegłą sobotę. Wszystkich to zdziwiło, bo dworzec był remontowany niespełna trzy lata temu, tuż przed mistrzostwami Euro 2012, za - bagatela - 60 milionów złotych.

Przez kilka dni grupa ekspertów budowlanych prowadziła oględziny. Bardzo dokładnie sprawdzali zniszczoną konstrukcję. W czwartek zarządca dworca poinformował o wynikach prac komisji.

Okazuje się, że wykonawca spartaczył robotę. Przy wykonywaniu mocowań nie zachował odpowiedniej odległości tak zwanego profilu nośnego głównego sufitu. - Zgodnie z deklaracją z dokumentacji podwykonawczej odległość ta powinna wynosić maksymalnie 200 milimetrów. Przeprowadzone analizy wykazały, że w rzeczywistości wynosiła ona od 650 do 700 milimetrów - wyjaśnia Katarzyna Mazurkiewicz, rzeczniczka prasowa Polskich Kolei Państwowych.

Teraz wykonawca modernizacji dworca firma Strabag musi naprawić uszkodzony sufit. Ma to zrobić w ciągu miesiąca. Robotnicy nie dostaną za to żadnych pieniędzy, bo robią to w ramach gwarancji. Do czasu zakończenia prac pasażerowie, którzy chcą się przedostać na perony, mogą korzystać z wąskiego przejścia.

Jak informują kolejarze, oprócz Dworca Wschodniego PKP sprawdziły też stan techniczny pozostałych 75 dworców w całym kraju. Zapewniają, że nie wykryto żadnych nieprawidłowości.

Zobacz: Ojciec ciężarnej Katarzyny P. chce pomóc córce: Porzuć oszusta, wyjdź za klawisza

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają