Miało być tak - mieszkający w domkach single za odbiór śmieci płacą 44,50 zł, dwuosobowa rodzina wyłożyć musi 68 zł. Trzyosobowe lub większe gospodarstwo zapłaci 89 zł. W przypadku osób niesegregujących odpadów stawki to odpowiednio - 62,30 zł, 95,20 zł i 124,60 zł. W blokach, segregując śmieci, singiel płaciłby 19,50 zł, dwójka lokatorów 37 zł, trójka 48 zł, a cztery lub więcej osób 56 zł. Dla śmieci niesegregowanych opłaty wynieść miały odpowiednio - 27,30 zł, 51,80 zł, 67,20 zł, 78,40 zł. Ale od 1 lipca zapłacimy jednak mniej.
Taką obietnicę złożyła Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezentując plan awaryjny dla popsutej przez swojego byłego już zastępcę Jarosława Kochaniaka (46 l.) śmieciowej rewolucji. - Uznaliśmy, że mieszkańcy powinni płacić mniej - stwierdziła i zapowiedziała, że za kilka dni poznamy nowe stawki. "Super Express" dotarł do najnowszego pomysłu urzędników.
Jak udało nam się dowiedzieć, Ratusz obniży śmieciową opłatę o 30-40 proc. Najniższa z planowanych wcześniej stawek - 19,50 zł dla mieszkającego w bloku singla - wynieść ma według nieoficjalnych informacji 12-15 zł. Ale to niejedyna zmiana. - Stawki liczone będą po prostu od osoby - mówi anonimowo jeden z warszawskich samorządowców. Co to oznacza? Opłata mnożona będzie po prostu przez liczbę lokatorów.
Wysokość nowych opłat, nad których ostatecznym kształtem głowią się teraz urzędnicy pod wodzą nowego wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego (38 l.), zatwierdzać będą w środę na nadzwyczajnej sesji miejscy radni. Na początku tygodnia ma zostać zawarte z kolei porozumienie dotyczące współpracy z firmami śmieciowymi obsługującymi dziś Warszawę. Intensywne rozmowy w tej sprawie trwają od czwartku i będą się toczyć także w weekend. Choć niektóre firmy próbują ugrać nieco większe stawki za swoje usługi, zasady obsługi mieszkańców w imieniu miasta są wstępnie ustalone. Firmy będą wystawiać i wysyłać faktury do Ratusza, miasto płaci, a mieszkańcy śpią spokojnie. Przynajmniej w teorii.