Do dramatycznych scen doszło w minioną sobotę nad ranem. Kacper razem ze swoją dziewczyną i znajomymi wracał z imprezy. Chcieli skrócić sobie drogę i przebiegli przez jezdnię w rejonie al. Waszyngtona i ul, Kinowej. Zauważył to przejeżdżający obok patrol straży miejskiej. Funkcjonariusze od razu ruszyli w kierunku młodzieży. Część osób się rozeszła, został tylko Kacper z dziewczyną.
- Jeden ze strażników od razu wyskoczył do Kacpra. Drugi z funkcjonariuszy dobiegł i zaczął pryskać gazem pieprzowym. Nie mieli zahamowań i skrupułów. Bili go i kopali. Głową uderzali mu o ziemię. Dostał też z kolana w głowę - opisuje jego mama Łucja Wróblewska-Stępień. W końcu Kacper został skuty w kajdanki. - Nawet wtedy mnie katowali - mówi przerażony 17-latek. Na miejscu szybko zjawiła się policja. - Natychmiast kazali straży ściągnąć kajdanki i prędko zawieźć Kacpra do szpitala - opisuje mama.
Sprawą zajęła się policja z Pragi-Południe. Jedno z postępowań jest prowadzone w kierunku pobicia Kacpra, drugie w sprawie napaści na strażników. To pokłosie wersji przedstawionej przez funkcjonariuszy. Według Moniki Niżniak, rzeczniczki formacji, Kacper był bardzo agresywny. - Mężczyzna nie stosował się do poleceń wydawanych przez strażników, zaatakował funkcjonariuszy. W związku z powyższym zostały wobec niego użyte środki przymusu bezpośredniego - siła fizyczna, ręczny miotacz gazu, kajdanki - opisuje rzeczniczka. Jak dodaje, chłopak został umieszczony w radiowozie, gdzie kopał i uderzał głową w kratę - stąd obrażenia głowy. W wyjaśnieniu sprawy zapewne pomogłyby kamery zamieszczone na mundurach strażników. Niestety, działać zaczęły działać dopiero wczoraj. Na początek u funkcjonariuszy ze Śródmieścia, Woli i Bemowa.