Rodzina Romana G. jest znana w niewielkiej Lesznowoli. - Jego brat jest właścicielem kwiaciarni tuż obok urzędu gminy. To majętni, ale porządni ludzie. Nie przyszłoby mi do głowy, żeby na ojca z nożem się rzucił - nie dowierzają mieszkańcy miasteczka.
Co się wydarzyło w nocy ze środy na czwartek w domu lokalnych magnatów? Około godz. 2 policjanci dostali wezwanie do domowej awantury. Dzwoniła matka Romana G. Syn groził, że pozabija rodziców. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce i próbowali zatrzymać agresywnego mężczyznę, ten przeskoczył przez płot na sąsiednią posesję i wsiadł do należącego do brata minivana. Kluczyki były w środku, bo auto było przygotowane do porannego wyjazdu. Uciekinier ruszył z piskiem opon. Zaczął się pościg uliczkami Lesznowoli.
Po kilku minutach na głównej drodze w kierunku Magdalenki policjanci dogonili uciekiniera i zepchnęli jego wóz na pobocze. Roman G. wyskoczył z samochodu i kiedy policjanci zbliżyli się do niego, rzucił się na nich. - Mężczyzna zaatakował jednego z policjantów kamieniem, a chwilę później wyciągnął z samochodu metalowy pręt pełniący rolę stojaka do kwiatów i zamachnął się na funkcjonariusza. Wtedy drugi z policjantów sięgnął po broń i oddał strzał ostrzegawczy. Kiedy to nie odniosło skutku, strzelił do napastnika - relacjonuje asp. Mariusz Mrozek (40 l.) ze stołecznej policji.
Kula trafiła Romana G. w brzuch. W szpitalu na Szaserów trafił na stół operacyjny. Jego stan jest ciężki. Do szpitala trafił też ranny policjant. Roman G. prawdopodobnie stanie przed sądem.