Nie do wiary. Cała polska policja od dziesięciu lat zachodziła w głowę, gdzie mógł ukryć się "Szkatuła", czyli gangster z Czerniakowa, który dowodził jedną z najbardziej brutalnych i bezwzględnych grup przestępczych działających w kraju. Rafał S. spędzał sen z powiek śledczym. Bezskutecznie próbowali go namierzyć.
Były hipotezy, że nie żyje lub ukrywa się za granicą. Miała nawet powstać specjalna grupa pościgowa, która szukała tylko jego. Ale to wątpliwe, skoro "Szkatuła" bezczelnie kręcił się po okolicach Piaseczna i Grójca. Kilkanaście kilometrów od Warszawy, najpierw w Tarczynie, teraz w Pniewach wiódł zdrowe i spokojne życie sportowca. Grał w meczach podrzędnej ligi B.
Przeczytaj koniecznie: SZKATUŁA ZŁAPANY! Wpadł, wracając z zakupami - ZDJĘCIA
- Pojawiał się co jakiś czas na boisku przy szkole w Tarczynie. Przyjeżdżał szarą skodą fabią, taką, w jakiej zatrzymała go policja. Miły, towarzyski. Przedstawił się jako Andrzej, ale wszyscy wołali na niego Messi, bo był wielkim fanem Barcelony (podczas zatrzymania miał na sobie koszulkę FC Barcelony) - opowiadał kolega "Szkatuły" z boiska. - Miał talent do piłki. Kto by pomyślał, że to kryminalista - przyznał na końcu zszokowany.
Brylował na boisku
Dotarliśmy do zdjęć, na których "Szkatuła" biega za piłką. Ostatnie są z meczu z Lesznowolą z 8 maja tego roku. Kilka dni potem Rafał S. został zatrzymany. Wody w usta nabrali dosłownie wszyscy - policjanci, trener z klubu LKS Pniewy i prezes.
- Znałem go bardzo źle - wypalił bez sensu wyraźnie zdenerwowany trener, spytany o swojego piłkarza grającego pod nazwiskiem Andrzej P. - Poza tym zawodnik ten nie pokazuje się od kilku dni w klubie, bo ma kontuzję... - dodał podbuzowany.
Mistrz kamuflażu
Rafał S. zaczynał karierę przestępczą jako zwykły złodziej samochodów. Potem stał się szefem gangu śródmiejskiego, który w krwawy sposób walczył o wpływy w stolicy. W 2002 roku miał już kontakty z mafią ze Wschodu i planował rządzić niepodzielnie całą wschodnią Europą. Uciekał nieustannie od 2002 roku. Zapadł się pod ziemię.
Jednak od strachu przed wymiarem sprawiedliwości i "czujnym" okiem śledczych silniejsza okazała się... sportowa pasja. Zatrzymany w ubiegłym tygodniu w Lesznowoli Rafał S. usłyszał kilkanaście zarzutów, w tym o podżeganie do zabójstwa i kierowanie grupą przestęczą.