Zagadani, zaczytani, wiecznie w biegu - tacy są warszawiacy. Każdą chwilę ich nieuwagi, niezapiętą torbę czy portfel w tylnej kieszeni chętnie wykorzysta złodziej.
- Kieszonkowcy najczęściej działają w miejscach zatłoczonych. Wybierają ofiarę, uważnie ją obserwują i okradają. Wiedzą, jak to zrobić, by okradana osoba się nie zorientowała - mówi asp. Marcin Szymański (38 l.) z Wydziału Wywiadowczo-Patrolowego Komendy Stołecznej Policji.
Przeczytaj: Wiceprezydent Warszawy, Jarosław Dąbrowski, odpowiada na zarzuty: Z terrorystą się nie negocjuje
Jak kradną kieszonkowcy w Warszawie?
Złodzieje z tzw. starej szkoły kradną za pomocą żyletki. - Przecinają kieszeń czy torbę i wyciągają zawartość - opowiada asp. Szymański. Inni korzystają z technik kamuflażu. - Zwykle przewieszają przez rękę kurtkę albo marynarkę, żeby nie było widać dłoni, którą grzebią w kieszeni czy torbie. Często robią także sztuczny tłum i ścisk, by poszkodowany nie poczuł, że jego kieszenie robią się lżejsze - dodaje policjant.
Zobacz: Warszawa wygrała wojnę o śmieci
Bardziej wyszukane metody stosują w restauracjach i kawiarniach. - Jeśli ofiara powiesi kurtkę na krzesełku, złodziej dostawi swoje krzesło plecami do krzesła gapowicza i udając, że szuka czegoś w swoich kieszeniach, wyciągnie telefon i pieniądze z ubrania ofiary - dodaje asp. Szymański.
Jeśli z kolei zostawimy płaszcz albo torbę na wieszaku, złodziej może się na nich "dowiesić" i splądrować zawartość. Zdarzają się też kieszonkowcy naprawdę bezczelni. Gdy zobaczą zajętą np. przymierzaniem butów w sklepie osobę i jej samotnie leżącą obok torbę, potrafią ostentacyjnie wyciągnąć z niej portfel i zwiać. Jeśli z kolei uda im się zagadać ofiarę na dworcu, potrafią zniknąć z całym jej bagażem.
- Torbę czy plecak należy mieć zawsze przed sobą. Poza tym nigdy nie trzymajmy dokumentów, pieniędzy i telefonów w jednym miejscu. Ale przede wszystkim bądźmy czujni - przestrzega asp. Szymański.