Kierowcy od 18 września mają do dyspozycji 13-kilometrowy odcinek Południowej Obwodnicy Warszawy od autostrady A2 do węzła Puławska. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że drogowcy otwierając ostatni fragment trasy do węzła Puławska, zagalopowali się w aktualizowaniu znaków i zdjęli ograniczenie prędkości na jednym z zakrętów. Chodzi o źle wyprofilowany łuk, który muszą pokonać kierowcy jadący od węzła Marynarska do Południowej Obwodnicy Warszawy w kierunku autostrady A2.
Jeszcze niedawno ustawiony był przed nim znak ograniczenia prędkości do 60 km/h. Niestety, zniknął i na zakręcie zrobiło się niebezpiecznie. Ktoś, kto nie zna trasy i pędzi z dopuszczalną na niej prędkością 120 km/h, może zwyczajnie wypaść z drogi. - Tak nie może być! - denerwuje się Michał Szymański (30 l.) stołeczny kierowca. - Jeżdżę tym odcinkiem trasy codziennie i wiem, że przed tym zakrętem trzeba mocno zwolnić. Gorzej mają te osoby, które jadą tędy pierwszy raz i w ostatniej chwili muszą z piskiem opon hamować. Prędzej czy później może tu dojść do tragedii - dodaje kierowca.
Co na to Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad? - GDDKiA po otwarciu Południowej Obwodnicy Warszawy do węzła Puławska monitoruje sytuację na trasie - mówi Agata Brojanowska-Aleksandrowicz z biura prasowego GDDKiA. - Analizujemy ruch pojazdów oraz zachowanie kierowców na bieżąco. Analizowane są możliwości zmian obecnej organizacji ruchu, w tym ograniczenie prędkości na wspomnianym odcinku - dodaje Brojanowska-Aleksandrowicz.
To niestety niejedyny problem nowej trasy. Wie o tym każdy, kto próbował przejechać nią po ciemku. Od wiaduktu przy Poleczki aż do alei Krakowskiej nie pali się wieczorami ani jedna latarnia!