- Znaki obowiązują wszystkich kierowców bez wyjątku. Niektóre pojazdy, jak np. radiowozy, karetki czy wozy straży pożarnej, mają prawo nie stosować się do nich, ale tylko jeśli jednocześnie wysyłają sygnały świetlne i dźwiękowe - tak w maju 2013 roku asp. Robert Opas ze stołecznej policji komentował uwieczniony przez "Super Express" rajd naczelnika Krysika. Właśnie tego dnia około godz. 13.50 ówczesny wiceszef północnopraskiej straży miejskiej prywatnym autem przejechał przez ulicę Jagiellońską od placu Hallera do ul. Kłopotowskiego, trzykrotnie ignorując nakazy skrętu w lewo i jadąc buspasem. Zdjęcia nie pozostawiały wątpliwości.
Zobacz też: Warszawa: Ruszył proces drogowego ZABÓJCY! Kryminalista nie spojrzał w oczy siostrze Patryka...
Krysik tłumaczył, że jechał prywatnym samochodem
Sprawa trafiła do sądu. Ten jednak podzielił argumenty obrońcy naczelnika pirata i uniewinnił Krysika od kary, którą otrzymałby każdy inny kierowca. Jak to się stało? Wczoraj w sądzie rejonowym dla Pragi-Południe przy Terespolskiej zeznawał Dariusz K. (45 l.) z grupy AGP Metro Polska, która buduje metro. I stwierdził, że Andrzej Krysik prywatnym autem zmierzał na służbowe spotkanie sztabu kryzysowego Ratusza przy Zamoyjskiego. Dotyczyło ono zabezpieczenia domów na Pradze w czasie budowy pod nimi tunelu.
Krysik tłumaczył, że jechał prywatnym samochodem, bo wszystkie służbowe były w terenie. - Nie czuję się winny. Wykonywałem czynności służbowe i jechałem zgodnie z prawem - dodawał na swoją obronę. A jego adwokat przypominał, że organizacja ruchu na Pradze wprowadzona podczas budowy II linii metra nie dotyczy służb miejskich ani ich aut.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail