Wczoraj przypadała 183. rocznica bitwy pod Olszynką Grochowską. W weekend w Rembertowie odbywały się uroczystości, a w lasku sąsiadującym z Aleją Chwały walają się worki ze śmieciami, butelki i śmierdzące resztki. Podobnie wygląda rejon ul. Chłopickiego i Mazowieckiego Parku Krajobrazowego w Wesołej. Przy drodze kolorowe worki, jakby dopiero co wyrzucone z okna samochodu, torby z resztkami glazury. - Nie rozumiem tego działania! - rozkłada ręce wiceprezydent Warszawy Jarosław Dąbrowski (39 l.). - W Wesołej, Rembertowie i na Pradze obowiązuje już nowy system odbioru odpadów. I nie ma znaczenia, ile mieszkańcy produkują śmieci. Firmy mają obowiązek odebrać wszystko z domu, a opłata jest niezależna od ilości - wyjaśnia wiceprezydent.
Zobacz: Warszwa. Ursynów ciągle tonie w śmieciach
Szefowa Biura Gospodarki Odpadami przyczyn zaśmiecania lasów szuka w niewiedzy mieszkańców. - Do niektórych warszawiaków może nie dotarło, że nie opłaca się wieźć worka z butelkami czy plastikiem do lasu. Będziemy informować, uświadamiać, edukować - mówi dyrektor Jolanta Krzywiec.
Mieszkańcy zwracają jednak uwagę, że wywiezie śmieci do lasu ten, kto nie doczeka się na opróżnienie pojemnika przez firmę. A na Pradze czy w Wawrze w lutym to się zdarzało.
Karol Podgórski, dyrektor Lasów Miejskich, przekonuje, że komunalnych śmieci pod drzewami widzi jednak coraz mniej. - Problemem są wciąż odpady budowlane - przyznaje.