Wtorek tuż przed godz. 10 przed stołeczny wydział ruchu drogowego przy ul. Waliców zajeżdża daewoo lanos. Kierowca parkuje kilkadziesiąt metrów od wejścia do komendy i z auta wysiada pasażer. To zastępca naczelnika 6. Oddziału Terenowego Straży Miejskiej, Andrzej Krysik. Pan naczelnik nie przyjechał jednak na żadne oficjalne spotkanie czy odprawę. Stawił się, żeby tłumaczyć się ze swojego pirackiego rajdu ul. Jagiellońską. Przesłuchanie skończyło się po około 20 minutach, a pan naczelnik wychodził z niego z nietęgą miną.
>>> Pana naczelnika żaden zakaz nie tyka!
Zaraz potem wiceszef miejskich szeryfów z Pragi-Północ zadzwonił do szofera, by ten podjechał po niego pod same drzwi. Czyżby bał się, że znów złapie jakieś punkty karne? Za swój piracki rajd ul. Jagiellońską powinien otrzymać 21 punktów karnych, a to oznacza, że do zabrania prawa jazdy brakuje mu tylko 4. - Postępowanie nie zostało jeszcze zakończone. Jednak od pierwszego przesłuchania w ciągu maksymalnie 30 dni sprawa trafi do odpowiedniego sądu rejonowego - wyjaśnia Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji. Sąd poza punktami karnymi może nałożyć grzywnę - maksymalnie 5 tys zł. Wcześniej wicenaczelnik tłumaczył, że nie zamierza płacić mandatów i uważa, że przepisy go nie dotyczą, gdy jedzie w mundurze. Chyba się jednak pomylił.