Tuż po godz. 9.30 do punktu bukmacherskiego u zbiegu Grochowskiej i Zamienieckiej wszedł zamaskowany mężczyzna. Pracownik punktu, który jak co rano wieszał na tablicy najświeższe oferty, nie zwrócił na niego uwagi. Stał tyłem do drzwi, kilka metrów od kasy. Wtedy rabuś zaatakował. - Podszedł do mnie, gdy stałem tyłem. Przystawił mi nóż do pleców, zabronił się ruszać i poszedł do kasy. Wyjął kilka tysięcy złotych i uciekł - opowiada mężczyzna, który jeszcze kilka godzin po napadzie był w szoku. Gdy napastnik wybiegł z pieniędzmi, 25-latek ruszył za nim w pościg. Bandyta był jednak szybszy i już po chwili zniknął z łupem za pawilonami. Wcześniej jednak zdjął z głowy kominiarkę, więc ścigający zdążył zauważyć, że był to wysoki szatyn w wieku około 25-30 lat. Pracownik wezwał policję. Na miejsce przyjechali kryminalni, którzy zabrali się do zabezpieczania śladów. Jednocześnie ruszyła policyjna obława.
Wyjaśniamy przebieg i okoliczności zdarzenia
Około godz. 10 w okolicy ulic Ostrobramskiej i Zamienieckiej zaroiło się od policyjnych patroli. Komenda Stołeczna Policji wysłała też do akcji helikopter, z którego mundurowi wypatrywali bandyty. - Wyjaśniamy przebieg i okoliczności zdarzenia. Poszukiwania sprawcy trwają - poinformowała po południu kom. Joanna Węgrzyniak, rzecznik prasowy komendy na Pradze-Południe. - Mężczyzna ukradł 5 tys. złotych z kasy - dodała policjantka. Sprawca napadu, jeśli uda się go złapać, będzie odpowiadał za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Policja nie chce zdradzać, czy sprawca może mieć na sumieniu inne napady na placówki bukmacherskie. Wiadomo jednak, że dwa tygodnie temu podobny napad miał miejsce na Woli.
Zobacz też: NA ŻYWO - RELACJA Se.pl, Praga: Warszawa: Praga odcięta od miasta!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail