Władze Warszawy podpisały wczoraj warte 427 mln zł kontrakty z trzema firmami, które za trzy miesiące będą odbierały odpady z terenu połowy stolicy. Mimo że przed Krajową Izbą Odwoławczą trwa spór o zwycięstwo w przetargu śmieciowym, Ratusz postanowił nie czekać na ostateczne rozstrzygnięcie. - Mamy opinię prawną, która mówi, że mogliśmy podpisać kontrakty na te rejony, które nie zostały objęte protestem - wyjaśnia rzecznik Ratusza Agnieszka Kłąb.
Zatem firma Lekaro będzie obsługiwać Pragi, Rembertów, Wawer i Wesołą, MPO odbierze śmieci ze Śródmieścia, a Sita - z Ursynowa i Wilanowa.
Od dziś firmy zabierają się za skomplikowane logistycznie ustalenie tras odbioru śmieci i opracują godzinny grafik opróżniania pojemników. Przecież teraz trzy firmy będą musiały zrobić to, co dotąd wykonywało kilkanaście przedsiębiorstw. - Rozpoczynamy przygotowania w trybie natychmiastowym. Jesteśmy pewni, że wszystko będzie gotowe do końca stycznia 2014 roku - ocenia Leszek Zagórski, dyrektor Lekaro.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Warszawa. Ratusz chce nas zasypać śmieciami
Firmy muszą też dostarczyć na każdą posesję pojemniki, by w całym mieście obowiązywał jednolity system segregacji śmieci. Od lutego będziemy wyrzucać śmieci do trzech pojemników: oddzielnie butelki i słoiki, oddzielnie odpady suche (papier i metal), a oddzielnie - resztę, czyli odpady mieszane.
Zanim śmieciowa rewolucja obejmie pozostałe 10 dzielnic, trzeba poczekać na orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej. Izba nie zgodziła się bowiem, by Ratusz finalizował kontrakty przed rozpatrzeniem odwołania przegranych - firm Byś i Remondis. A to rozstrzygnięcie się przedłuża. Do oceny argumentów stron został powołany biegły ekspert z zakresu gospodarki odpadami. Ma on w ciągu miesiąca sporządzić opinię dla KIO. Wtedy dopiero dowiemy się, kto wygrał kontrakty na kolejne pół miliarda złotych.