„Super Express”: - Pandemia zmieniła nasz świat, jak wielu przewidywało? Czy mimo całej grozy sytuacji wszystko zostaje po staremu?
Prof. Andrzej Zybertowicz: - Wpływ pandemii jest ogromny. Ale zbyt słabo dostrzegany jest proces, który narasta i przyniesie efekty z opóźnieniem: następuje degradacja zdolności poznawczych ludzkości.
- Co pan przez to rozumie?
- Pandemia zmusiła nas do spędzania ogromnej ilości czasu w Internecie. Bo praca zdalna, bo zdalna nauka, bo poszukiwanie informacji o obostrzeniach. Przy okazji, siłą rzeczy, obcujemy też z spiętrzeniem śmieciowych treści, zalewających Internet. Wiele tych materiałów gra na naszych lękach: a to kolejne fale zachorowań, a to coraz straszniejsze mutacje wirusa, a to recesja, a to efekty uboczne szczepionek. Jakby sama pandemia nie przynosiła wystarczającej grozy, to internetowa infosfera jeszcze ją wzmacnia. Tu zaczyna się błędne koło – im większy poziom lęku, tym większa podatność na myślenie spiskowe; im większa skłonność do myślenia spiskowego, tym większy lęk. Trudno w takich warunkach zachować racjonalność i krytycyzm. Trudno rozumieć zmieniający się i nas świat. Właśnie to mam na myśli, mówiąc o degradacji zdolności poznawczych. A będzie jeszcze gorzej.
- Może być jeszcze gorzej?
- Jakbyśmy mało mieli chaosu informacyjnego wokół nas, czekają nas jeszcze kolejne medialne walki koncernów farmaceutycznych o miejsce na rynku dla swoich szczepionek na koronawirusa. Jak wskazał prof. Włodzimierz Gut, trwają obecnie badania nad ok. 70 preparatami. Wiele firm dopiero rozpocznie wojnę o dostęp do rynku.
- W ostatnich dniach, jak się wydaje, coś takiego ma już miejsce. Wokół szczepionki AstraZeneca.
- Dokładnie. Widzimy tu mechanizm, który tej wojnie już towarzyszy i towarzyszyć będzie. Przyjdą nowe fale fakenewsów szkalujących firmy i produkty. Degradacja poznawcza wyraża się w paradoksie polegającym na tym, że gdy pojawiają się szczepionki, będące jedyną rozsądną strategią wychodzenia z pandemii, to nieuczciwa walka o rynek między koncernami powoduje jeszcze większe spustoszenie przestrzeni komunikacyjnej. Miast perspektywy wyjścia z opresji, jeszcze pogłębiają się lęki, zatem i coraz trudniej będzie zrozumieć, co się dzieje.
- Zostając przy AstraZenece – naukowcy podkreślają, że badania wskazują, iż jest to bezpieczna szczepionka, ale panika najpierw wielu państw UE, a potem europejskich społeczeństw jest silniejsza niż opinie ekspertów. Pamiętam, że gdy pandemia wybuchała, optymistyczne prognozy zakładały, że wraca era zaufania do wiedzy eksperckiej i koniec obskurantyzmu. Jakżeż było to naiwne!
- No właśnie. Jest dokładnie odwrotnie. Z jednej strony, dzięki wiedzy eksperckiej mamy szczepionki. Przecież gdyby nie tysiące badaczy, rozumiejących mechanizmy genetyczne, epidemiologiczne, wirusowe, nie mielibyśmy tych szczepionek. Ale nauka działa także za pomocą prób i błędów. Wewnątrz nauki konfrontacja różnych hipotez jest czymś normalnym, ale w momencie, gdy spory między ekspertami stają się newsami dnia, współtworzy to efekt paniki i rodzi nieufność wobec nauki. Kiedy bowiem jednego dnia czytamy, że maseczki są niezbędne w walce z pandemią, a drugiego dnia, że jednak szkodzą, można się w tym wszystkim pogubić. I tu wracamy do szczepionki AstraZeneca.
- Co z nią?
- Przyjrzyjmy się mechanizmowi, który tu zadziałał. W tym chaosie informacyjnym obsesjom spiskowym podlegają i ludzie niewykształceni, i wyedukowani. Analitycy gubią się w natłoku informacji poważnych, a politycy działając pod presją nawet nie mediokracji, ale już memokracji, miotają się od ściany do ściany. Wcześniej obserwowaliśmy to w przypadku chaotycznych zaleceń wielu rządów w sprawie tego, jak w pandemii się zachować, teraz zadziałało to w przypadku szczepionki AstraZeneca.
- Polski rząd wielokrotnie był oskarżany o takie miotanie się, ale przynajmniej w sprawie AstraZeneki zachował zdrowy rozsądek. W przeciwieństwie do rządów Francji czy Niemiec.
- To miotanie okazuje się w czasie pandemii niemal powszechne. Nie jest tylko specyfiką Polski czy innych krajów naszego regionu. Mamy bowiem państwa, o których wiedzieliśmy, że są bogatsze, że ich instytucje lepiej funkcjonują, w których lepsze jest zaplecze naukowe, dojrzalsze media, a bardziej demokracja okrzepła, ale widać, że nawet one popełniają rażące błędy i płacą za to cenę.
- To, co wydaje się ciekawe, to fakt, jak – przynajmniej w Polsce – czas pandemii przyspieszył zmiany światopoglądowe społeczeństwa. Wydawałoby się, że pandemia sprzyja postawom konserwatywnym, ale z badań wynika, że zwłaszcza młodzi przechodzą masowo na pozycje lewicowe. Z czego to wynika? Dzieje się to przez pandemię, czy mimo pandemii, bo np. PiS poszedł na wojnę światopoglądową ws. aborcji i ją przegrywa?
- Ale co naprawdę młodzi rozumieją pod hasłem lewicowości? Zdaje się, że wobec trwającego już od dawna zaniku lewicy socjalnej, której ostrze krytyki było skierowane przeciwko kapitalizmowi i rozkwitu lewicy obyczajowej krytykującej tradycjonalizm, młodzi lewicowość rozumieją najczęściej jako to drugie. Trzeba nad tym ubolewać, ponieważ to zogniskowanie uwagi na kwestiach kwestii obyczajowych, to lekceważenie spraw socjalnych odbywa się kosztem ludzi eksploatowanych przez dzikie, np. amazońskie, formy kapitalizmu cyfrowego.
- Ale skąd to się bierze? Bunt przeciwko siermiężnemu konserwatyzmowi PiS?
- Niezależnie od błędów PiS – np. przecenienia siły żywiołu konserwatywnego w Polsce – protesty i autoidentyfikacja lewicowa raczej są reakcją antysystemową, antypandemiczną, antylękową. Spora część młodych w ogóle nie zastanawia się, czym jest, jak powinna być lewica. Dziś lewicowość jest dla nich płaszczyzną buntu i typowej dla młodych ludzi postawy antyestablishmentowej. Sądzę przekonany, że gdyby Polską rządziło ugrupowanie lewicowe, które podobnie jak PiS radziłoby sobie z pandemią, to sprzeciw przebiegałaby pod hasłami antylewicowymi. Na pytanie, czy jesteś bardziej lewicowy czy prawicowy, młodzi mówiliby, że są prawicowi. W obecnym trendzie wśród młodych widzę nie tyle świadome dojrzewanie w stronę jakiejś wizji świata, ale zwyczajny bunt pokoleniowy.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Rozmowa odbyła się jeszcze przed wydaniem oficjalnego stanowiska Europejskiej Agencji Leków ws. bezpieczeństwa szczepionki AstraZeneca