W niedzielę wieczorem TVP zaprezentowała pierwszą część filmu Ewy Stankiewicz "Stan zagrożenia" dotyczący katastrofy smoleńskiej (SPRAWDŹ: Ewa Stankiewicz, kim jest autorka filmu "Stan zagrożenia"?). Data była nieprzypadkowa, bo właśnie tego dnia minęło 11 lat od pogrzebu pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. Emisja dokumentu wywołała prawdziwą lawinę komentarzy, zwłaszcza w kontekście pokazanych w nim zdjęć Ewy Kopacz. Po niedzielnej projekcji autorka napisała na swoim Twitterze wpis, w którym oznaczyła prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego. - Dziękuję Wszystkim za opinie nt "Stanu Zagrożenia". Gorzka prawda jest taka,że wkrótce znowu zginą ludzie. Po 11 latach od zamachu na Prezydenta nie odsunięto od stanowisk współsprawców, nie załatano dziur w systemie bezpieczeństwa, nawet ich nie wskazano - napisała zaskakująco.
Na zaprezentowanych w filmie fotografiach widać nieznane wcześniej zdjęcia Ewy Kopacz z - jak twierdzi Stankiewicz - rosyjskiego prosektorium, które wykonano tuż po katastrofie smoleńskiej. Na fotografiach widać ówczesną minister zdrowia, która z uśmiechem na ustach pozuje do zdjęć stojąc np. obok worka z ciałem jednej z ofiar.
Zobacz więcej: Nowe zdjęcia Ewa Kopacz z prosektorium w Moskwie po katastrofie smoleńskiej. Burza w sieci. Najlepsze komentarze
W poniższej galerii zobaczysz kontrowersyjne ujęcia Ewy Kopacz z filmu "Stan zagrożenia":
DRUGA EMISJA FILMU "STAN ZAGROŻENIA"
Nawał komentarzy i emocji, jaki wzbudził dokument sprawiła, że prezes TVP Jacek Kurski postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom internautów, którzy apelowali o jeszcze jedną jego emisję. Wszyscy, którzy nie mieli okazji zobaczyć filmu w niedzielę, a mają na to chęć, będą mogli to uczynić już w poniedziałek wieczorem. "Stan zagrożenia" pokazany zostanie w programie TVP Info o 20:10. Co więcej, po filmie odbędzie się również dyskusja na jego temat.
Ewa Stankiewicz zdradziła też, czego można spodziewać się po drugiej części "Stanu zagrożenia". – Przede wszystkim pójście tropami, które nie zostały zbadane przez oficjalne instytucje państwa polskiego. Dobrym przykładem jest zdobyta przeze mnie informacja o inwigilacji śp. Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku i był kluczowym świadkiem w śledztwie, widział między innymi jako jeden z pierwszych miejsce katastrofy – przyznała.