Przyjrzyjmy się temu bliżej. Chcę się ostrzyc u fryzjera za 70 zł. Fryzjer chce mnie ostrzyc. Znaczy, że obydwaj na tym zyskamy – bo inaczej nie chcielibyśmy tej operacji przeprowadzić. A tu „rząd” zabrania. To oznacza, że obydwaj na tym straciliśmy. I bez żadnej dyskusji winien temu jest „rząd”.
Moja strata jest jednak moralna. Obiektywnie zostało mi w kieszeni 70 zł – co, powtórzmy, nie rekompensuje mi przykrości chodzenia nieostrzyżonym lub ostrzyżonym nieco krzywo przez Żonę. Fryzjer poniósł stratę materialną: nie ma 70 zł. Z tego realnie miałby 30, bo drugie 30 to podatki, a 10 zł to koszt utrzymania saloniku.
Teraz „rząd” chce się zrehabilitować: kradnie mi z tych 70 złotych 40... Jak? Przez dodruk pieniądza, podwyżkę cen wskutek opodatkowania itp. Potrąca sobie 15 zł na pokrycie kosztów tej operacji (urzędnicy kosztują...), a 25 zł wręcza fryzjerowi. Ja biadolę, bo moja rekompensata drastycznie zmalała, fryzjer narzeka, że stracił jednak 5 zł. W sytuacjach ciężkich można przeżyć gorsze rzeczy niż to, że 3/4 „obywateli” musi się obywać bez balwierza i chodzą nieostrzyżone. Strata 1/6 zarobków też nie jest taka drastyczna... STOP! W rzeczywistości fryzjer na tym zarobił!
Ma w gotówce o 5 zł mniej – ale ma cenną rzecz: WOLNY CZAS. Może go użyć na pomalowanie mieszkania (na co nie miał czasu przez trzy ostatnie lata) albo na zajęcie się dziećmi, które odczuwały brak ojca. A może również dorobić w innym zawodzie – np. rozwożąc paczki ze sklepów internetowych.
Strata powstała stąd, że (a) „rząd” w ogóle wydał ten zakaz; (b) zamieszanie podczas tej operacji kosztuje wiele czasu, pieniędzy i nerwów oraz (c) tej operacji nie da się uczciwie przeprowadzić. Nie o to chodzi, że kradną (bo tu raczej się wiele nie kradnie, co najwyżej załatwia się „swoim”) tylko o to, że jedni dostaną odszkodowania zbyt duże (niekoniecznie poprzez wyłudzenie – urzędy wykazywały czasem niespotykaną zupełnie hojność!!) - a drudzy zbyt małe lub żadne. I na to NIE MA SPOSOBU.