Chodzi o teksty „Ukryta prawda” i „Nietykalny”, w których Kamilowi Durczokowi zarzucano mobbing i molestowanie seksualne podwładnych, jakich dziennikarz miał się dopuścić pracując w redakcji „Faktów” TVN. Wykorzystano w nich anonimowe relacje pracowników, którzy opowiadali, jak miał ich traktować.
Nie przegap: Dymisja Adama Niedzielskiego?! Ekspert zmasakrował ministra zdrowia. Kto zastąpi Adama Niedzielskiego?
Kamil Durczok oskarżył Sylwestra Latkowskiego, Michała Majewskiego, Marcina Dzierżanowskiego i Olgę Wasilewską, a w 2020 zapadł prawomocny wyrok skazujący, na mocy którego mieli zapłacić grzywny i nawiązki, do tego mieli na własny koszt opublikować wyrok sądu w gazecie. Miał także być widoczny na stronie internetowej Wprost przez 15 dni.
Zbigniew Ziobro ma jednak wątpliwości co do słuszności wyroku. Według niego dziennikarze „Wprost” wykazali się rzetelnością, a materiały były przygotowane z należytą starannością, mówił w TVP Info.
- Wielokrotnie i na różne sposoby weryfikowali twierdzenia dziennikarki, która miała paść ofiarą molestowania seksualnego, a o niestosownych wypowiedziach o seksualnym podtekście, które kierował pod jej adresem redaktor naczelny, mówili też przed sądem świadkowie. Ponadto autorzy publikacji - zgodnie z wymogami prawa prasowego - próbowali zweryfikować informacje u samego zainteresowanego, ale przerwał on telefoniczną rozmowę i nie odpowiedział na wiadomość e-mail – oświadczyła prokuratura.
Prokurator generalny wniósł do Sądu Najwyższego o ponowne rozpoznanie sprawy. Kamil Durczok z pewnością będzie wściekły, bowiem mógł mieć nadzieję, że kwestia artykułów została na dobre zamknięta.