Codziennie umiera 400-500 osób. To tak, jakby każdego dnia spadało pięć „Tupolewów”. Covid zabrał nam już ponad 50 tys. ludzi, szpitale są przepełnione, karetki z chorymi krążą po Polsce w poszukiwaniu wolnych łóżek, lekarze i pielęgniarki słaniają się ze zmęczenia, a radykalnego przyspieszenia szczepień nie ma. Ale ma być! „Zła” Unia, ciągle oskarżana o dostarczanie niedostatecznej liczby szczepionek, przysyła ich i wkrótce przyśle tyle, że Narodowy Program Szczepień na pewno nie nadąży i już może wywieszać białą flagę. Warto przypomnieć, że choć szczepienia w Polsce rozpoczęły się 27 grudnia zeszłego roku, to w końcu marca drugą dawką zostało zaszczepionych dopiero dwa miliony osób. Posługując się danymi publikowanymi przez rząd z jednej z ostatnich dób obliczyliśmy, że średnio w Polsce wykonuje się nieco ponad dwa szczepienia na godzinę! To jest oczywiście statystyka, ale jakże wymowna.
Rząd zapowiedział więc zmiany – powstać mają nowe punkty szczepień i Polacy będą mogli być szczepieni masowo. Jak w Izraelu, Anglii, czy USA. I choć Unia od początku zapowiadała, że w drugim kwartale dostawy do poszczególnych krajów znacząco wzrosną, to i tak na pewno usłyszymy, że ta obfita podaż szczepionek, to zasługa premiera Morawieckiego, który „wywierał” – jak pamiętamy – „nieustający nacisk na Komisję Europejską”. Co wydaje się natomiast nieprawdopodobne, premier nie wywiera żadnego znanego opinii publicznej nacisku na kościół w Polsce, który nie tylko nie włącza się całą mocą w przekonywanie wiernych do stosowania się do zaleceń w walce z COVIDEM, ale wręcz prowokacyjnie przeciwko nim występuje. Episkopat podziela „troskę” o zdrowie i życie wiernych, ale czynem księża w kościołach ostentacyjnie lekceważą obostrzenia, a nawet nawołują do ich łamania jak biskup kielecki, który twierdzi, że katolicy nie potrzebują „pouczeń”. Wtóruje mu ks. Tadeusz Guz nauczając, żeby się nie przejmować zakazami, do których państwo nie ma prawa. Wszak wierni pracują dla Boga, a nie dla diabła, jak inni. A premier Morawiecki w imieniu państwa na kolanach…