Wczoraj po raz kolejny spadł z porządku obrad Rady Ministrów projekt ustawy o ratyfikacji decyzji Unii Europejskiej dotyczącej poszerzenia systemu jej zasobów własnych. Unia chcąc stawić czoła globalnym wyzwaniom pragnie kosztem 750 mld. euro uczynić swoją gospodarkę bardziej konkurencyjną i odporną na kryzysy, zamierza pełniej korzystać z najnowszych rozwiązań technologicznych, informatycznych, zbudować gospodarkę ekologicznie bezpieczną. By Polska w swoim zakresie mogła sprostać wyzwaniu, ma dostać ok. 60 mld. euro.
Warunek jest jeden: Unijny Fundusz Odbudowy musi być ratyfikowany przez każdy z 27 parlamentów krajów członkowskich. W Polsce mamy z tym kłopot. Ziobro od miesięcy mówi „nie”, a bez niego rząd większości w Sejmie dla tej sprawy nie ma. Żadne tłumaczenia nie pomagają, bo oczywiście pan lider doskonale zdaje sobie sprawę, że spór wyciąga za uszy jego Solidarną Polskę do znaczenia przekraczającego jej faktyczną siłę. Bez jej głosów rząd przegra i powinien podać się do dymisji. Dymisja zaś, to jest coś najbardziej obrzydliwego, co PiS-owskim pieczeniarzom i wydrwigroszom przychodzi do głowy.
>>>CZYTAJ TAKŻE:
>Ludzie umierają, koalicja się sypie, ale PiS ma czas na wojnę z Bodnarem - komentuje Tomasz Walczak
>Brutalność policji w Głogowie. Bodnar oskarża rząd: władza tworzy klimat przyzwolenia na przemoc
Kłopot w tym, że i po stronie opozycji nie ma zgody, jak w tej sytuacji postąpić. Większość parlamentarnej mniejszości uważa, że trzeba głosować „przeciw”, bo w ten sposób obali się Kaczyńskiego. Chyba, że on zagwarantuje opozycji udział w przyszłym wydawaniu pieniędzy.
Problem w tym, że głosując przeciw ratyfikacji unijnego planu odbudowy niekoniecznie obali się Kaczyńskiego natomiast na pewno skasuje się ambitny plan Brukseli. Odrzucenie bowiem ratyfikacji w jednym choćby parlamencie narodowym oznacza koniec tego projektu. Oczywiście powstanie inny, ale już poważnie okrojony i co najważniejsze bez udziału Polski.
Niezależnie jak skończy się przeciąganie liny z Ziobrą opozycja ma okazję do śledzenia rządowego planu po-covidowych wydatków, który musi mieć akceptację Komisji Europejskiej. Krytyczny głos opozycji na pewno będzie w Brukseli słuchany i wykorzystany. Unia już zresztą chce korekt, bo rządowy projekt Krajowego Planu Odbudowy w obecnej postaci nie spełnia kryteriów uprawniających do odbioru pieniędzy. – To nie jest instrument, który da napęd gospodarce przy wychodzeniu z pandemii- twierdzi Bruksela dając tym samym sygnał opozycji do nacisku na dokonanie zmian.