Każdy może tam pójść, zjeść i zrelaksować się na miejscu, a knajpa cieszy się dużym powodzeniem wśród klientów. Wielu z nich nie obawia się zarażenia koronawirusem i korzysta z takiej możliwości. Paweł Mołoń (43 l.) nie wyobraża sobie, że miałby zamknąć swój biznes.
Nie przegap: Koronawirus. Ekspert OSTRZEGA: w kolejnych dniach liczba chorych na COVID-19 nadal będzie wysoka
- Jeśli się nie otworzymy, zbankrutujemy. To jest jedyne wyjście, żeby żyć normalnie – powiedział nam.
Lokal pozostaje otwarty mimo licznych kontroli. Paweł Mołoń przypuszcza, że część z nich jest wynikiem działań konkurencji. Zdążył się do nich przyzwyczaić, jest też na nie przygotowany od strony prawnej.
- Miałem ponad 35 kontroli. Nauczyłem się z tym żyć, wprowadziliśmy to jako jedną z normalności w tych dziwnych czasach – przyznał.
Utrzymuje, że przez cały okres funkcjonowania restauracji nie było wśród personelu ani jednego przypadku zachorowania na Covid-19. Zaznaczył też, że restauracja funkcjonuje z zachowaniem dbałości o bezpieczeństwo klientów. Przed wejściem obowiązkowe mierzone są temperatury, każdy dostaje kwestionariusz covidowy do wypełnienia.
Spytaliśmy eksperta, doktora Michała Sutkowskiego, co myśli o takim zachowaniu. Według niego takie zachowania stwarza się większe ryzyko.
- W ten sposób zagrożenie stwarza się większe. Nawet jeśli są zachowane rygory sanitarne to nie wszyscy będą tego przestrzegać i pomijam względy prawne, ale w środku trzeciej fali pandemii nie jest to najlepsze rozwiązanie z punktu widzenia zdrowotnego. Nie rekomenduję otwierania, przychodzenia też nie – ocenił lekarz.