Andrzej Duda

i

Autor: Łukasz Gągulski/SUPER EXPRESS

Pisarz nazwał Dudę debilem. Prokuratura postanowiła zrobić promocję jego twórczości - komentuje Tomasz Walczak

2021-03-24 7:15

Czytelnictwo w Polsce szoruje pod dnie i wielu głowi się, jak zachęcić Polaków do czytania książek. Na razie bez większych sukcesów. Na szczęście mam w naszym kraju prokuraturę, która znalazła nieortodoksyjny i chyba dość skuteczny sposób na promocję czytelnictwa: postanowiła ścigać z urzędu pisarza Jakuba Żulczyka za nazwanie Andrzeja Dudy debilem.

Cała historia miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku i ci, którzy inkryminowane słowa Żulczyka przeczytali na jego facebookowym profilu, dawno już o nich zapomnieli. Ci, którzy ich nie znali, właśnie je poznali. Ci, którzy pisarza nie znali, właśnie go poznali i zapewne wielu sięgnie teraz po jego książki, żeby sprawdzić co to za bisurman z tego Żulczyka. Nie ma większej promocji dla pisarza niż uczynienie go przedmiotem politycznej awantury. Chwała więc prokuratorom, że los polskiej literatury nie jest jej obojętny.

Sama zresztą sprawa ścigania za nazwanie Andrzeja Dudy debilem będzie też kontrskuteczna. Nie mnie rozstrzygać, czy Żulczyk miał rację, czy nie – to najwyraźniej rozstrzygnie sąd. Wiem natomiast jedno – dawno zapomniane słowa zyskają teraz na popularności. Będą przedmiotem rozmów, żartów, memów i niczym wirus rozejdą się wśród społeczeństwa. Prokuratura wywołała właśnie coś, co znane jest jako efekt Streisand. Znana piosenkarka w dalekim 2003 r. postanowiła pozwać fotografa, który publikował zdjęcia wybrzeża Kalifornii, by udokumentować jego erozję. Na jednym z tysięcy zdjęć, pojawił się dom Barbary Streisand, która postanowiła pozwać fotografa za naruszenie prywatności. Dzięki pozwowi sprawa stała się głośna, a zdjęcie stało się hitem internetu. Osiągnięto więc efekt odwrotny do zamierzonego – zamiast cenzury, sprawę rozdmuchano.

To samo czeka teraz zbitkę „Andrzej Duda” i „debil”. To samo spotkało słowa, że ultrakonserwatywna organizacja Ordo Iuris, która dzięki PiS prowadzi w polskim prawodawstwie swoją krucjatę, to „opłacani przez Kreml fundamentaliści”. Sąd zakazał używania tych słów autorce, Marcie Lempart, ale internet miał niezłą frajdę kolportując je na potęgę. W ten sposób wiele osób dowiedziało się o oskarżeniach o przedziwne powiązania międzynarodowe Ordo Iuris.

I, oczywiście, byłoby to wszystko nawet zabawne, gdyby nie to, że cała machina państwa została uruchomiona, by osądzić Żulczyka za jego słowa. Ktoś powie, że pisarz miał rację. Ktoś uzna, że to stwierdzenie chamskie i prostackie. Ale nawet za chamstwo i prostactwo nie powinien grozić proces.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki