Profesor Czauderna był pytany m.in. o stanowisko Rady Medycznej w sprawie przedszkoli i żłobków. - Ostateczne decyzje miały zapaść po radzie i miały być podjęte przez rząd. Dalsze ograniczenie w działalności placówek oświatowo-wychowawczych, czy działalności sektora usług, sektora handlu zostaną wprowadzone. Tego należy się spodziewać. Dane pokazują, że liczba dodatnich testów u dzieci wzrosła kilkukrotnie. Odsetek w żłobkach tez jest wyższy - argumentował, co znalazło potwierdzenie na konferencji premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, którzy poinformowali o zamknięciu tych placówek do 9 kwietnia (dla wszystkich poza dziećmi ratowników medycznych i służb mundurowych).
Zobacz: Konferencja premiera Morawieckiego. NOWE OBOSTRZENIA. Zamknięte sklepy, przedszkola, fryzjerzy [RELACJA NA ŻYWO]
Przy okazji uczony dodawał jednak, że do tej pory w naszym kraju na Covid-19 nie zmarło jeszcze żadne dziecko. - Dzieci na ogół ciężko nie chorują. Covid zwykle diagnozowany jest u nich przy okazji innych schorzeń. To nie są takie typowe objawy jak u dorosłych. Od początku epidemii właściwie nie odnotowaliśmy w Polsce żadnego zgonu dziecka z powodu covidu. Na szczęście dzieci same przechodzą to dosyć lekko, a jeśli trafiają do szpitali to najczęściej z powodu tych innych dodatkowych schorzeń, na które nałożył się covid - mówił.
Zdecydowanie najbardziej porażające były jednak słowa dotyczące tego, jak wygląda obecnie śmiertelność wśród osób zakażonych koronawirusem. Prof. Czauderna przyznał szczerze, że brytyjska mutacja spowodowała wyższą śmiertelność wśród chorych. - Na początku mieliśmy nadzieję, że jest łagodniejszy. Około 3% pacjentów umiera, taka jest śmiertelność. To właśnie najbardziej martwi to, że chorzy przechodzą covid ciężej, wyższy jest odsetek hospitalizowanych - zdradził. Dopytywany, czy jest pewny tych danych, odparł, że "tak wyglądają wstępne dane". - Na pewno to dane niepokojące. Ten wariant brytyjski wiąże się ze znaczną śmiertelnością - dodał.