Może kojarzą państwo amerykańskiego dziennikarza Matta Taibiego. Facet od dłuższego czasu pokazuje, jak amerykańskie media szczują na siebie ludzi. I tak liberałowie z New York Timesa i MSNBC cztery lata dzień w dzień sączyli swoim odbiorcom coraz większe dawki nienawiści wobec Trumpa. Teraz zaś z tą samą gorliwością przekonują, że Biden to najlepszy prezydent w historii Ameryki. Ich adwersarze z Fox News robią dokładnie odwrotnie. Taibi podaje nawet przykłady. Te same lub bardzo podobne posunięcia zmieniają się ze „skandalu” i „zagorżenia dla światowego pokoju” w „akt politycznej odwagi” i „dalekowzroczność”. Wszystko zależy od tego, że sięga po nie „nasz” czy „tamten”.
Taibi nazywa to „sowietyzacją mediów”. I to nie jest żadna metafora. Schemat propagandy jest dokładnie taki sam, jak u Stalina i jego propagandowców. My dobrzy, oni źli. Jasność kontra ciemność. Albo my ich, albo oni nas. Oczywiście z łamów zostali wyeliminowani wszyscy inaczej myślący autorzy. A tych, co robią dziś kariery Taibi nazywa „ludźmi o układzie pokarmowym warana” – czyli stworzenia zdolnego przyjąć, przetrawić i wydalić dowolną ilość toksyn. W efekcie czytelnik się nawet nie połapie. „Przecież zawsze można przełączyć” – pociesza się redaktor-waran gdy rankiem przed lustrem złapie go nagły wyrzut sumienia. Oczywiście wiadomo, że większość się nie przełączy. Bo po co się mają denerwować, skoro tu serwuje się im to, co chcą usłyszeć?
W Polsce doszliśmy w zasadzie w to samo miejsce. Najgorzej jest u liberałów, gdzie po prostu nie ma już żadnego miejsca na jakąkolwiek inność. Jeśli odmawiasz uczestnictwa w seansach nienawiści i odczłowieczania przeciwnika, to daje ci pół roku. Potem albo pękniesz, albo wylecisz. Prawica też niestety się na liberałów orientuje. W efekcie procesy stadnego samoutwierdzenia i oblężonej twierdzy wcale tam nie słabą – lecz przeciwnie, raczej się pogłębiają.
Dawno, dawno temu elitarni redaktorzy z elitarnych mediów wymyślili pojęcie „brukowiec”. Oczywiście, żeby pokazać, że ich media są lepsze. Szczerze? Dziś jedynymi, którzy bronią jeszcze jakichś zasad i dziennikarskiej niezależności są właśnie bulwarówki. Ewentualnie jakieś niedobitki lub nowe niezależne projekty. Reszta zmierza w kierunku medialnego ZSRR.