Tomasz Lis, choć dbał o kondycję fizyczną i regularnie brał udział w maratonach, nie ustrzegł się przed problemami zdrowotnymi. Szybkie tempo życia sprawiło, że dwukrotnie miał udar mózgu. Pierwszy, choć stanowił mniejsze wyzwanie medyczne, był dla niego większą traumą. Drugi zaś był groźniejszy, o czym mówił w Radiu Zet. Więcej na ten temat tutaj. 14 kwietnia dziennikarz postanowił odnieść się jeszcze raz do tego przeżycia.
Nie przegap: Okropny cios dla Beaty Szydło. Właśnie zapadła ostateczna decyzja, chodzi o jej nową posadę
Tomasz Lis broni profesora Maksymowicza
Wojciech Andrusiewicz jakiś czas temu przekazał niepokojące informacje, jakoby Profesor Maksymowicz miał brać udział w eksperymentach prowadzonych na płodach pochodzących z aborcji.
- Niestety dostaliśmy bardzo niepokojące informacje - to nie jest wynik żadnego postępowania, które wyszło z MZ - dostaliśmy bardzo niepokojące informacje dotyczące możliwych eksperymentów medycznych wykonywanych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pod nadzorem profesora Maksymowicza – mówił rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Ostatecznie polityk Porozumienia i lekarz postanowił odejść z PiS-u. Stwierdził, że jego „zdolność do kompromisu się wyczerpała” (więcej na ten temat tutaj). Twierdzi też, że takie słowa mają bezpośredni związek z jego krytycznymi wypowiedziami na temat działalności Adama Niedzielskiego, ministra zdrowia.
Sytuacja najwyraźniej zbulwersowała Tomasza Lisa, który jasno dał do zrozumienia, co myśli na ten temat na swoim Twitterze. - PiS chce wykończyć prof. Maksymowicza. Jestem tu skrajnie nieobiektywny. To prof. Maksymowicz stworzył oddział i zorganizował mu sprzęt oraz zapewnił świetnych lekarzy, którzy uratowali mi życie – napisał.
Zobacz: „Ordynarna manipulacja”. Rzecznik rządu odnosi się do spekulacji w sprawie głosowania wicepremiera
Do tej pory tylko najbliżsi wiedzieli, komu dziennikarz zawdzięcza swój powrót do zdrowia. Można wywnioskować, że jest bardzo wdzięczny profesorowi i nie wierzy w zarzuty, jakie są mu zarzucane.