Lider Polski 2050 Szymon Hołownia powiedział w poniedziałek, że na czas wielkanocny w kościołach należałoby wprowadzić obostrzenia "co najmniej takie, jak w ubiegłym roku". Zaznaczył, że trzeba potraktować kościół po prostu jako budynek, gdzie wirus "też może transmitować".
Według niego stanowisko rządu powinno być jednoznaczne i w porozumieniu z episkopatem powinien on doprowadzić do tego, żeby obostrzenia były "naprawdę restrykcyjne". Hołownia był pytany w Radiu Zet o to, jaka byłaby jego decyzja w sprawie obostrzeń związanych z pandemią w kościołach, gdyby to on był dziś premierem. "Zaordynowałbym to, żeby wprowadzić obostrzenia co najmniej takie, jak w tamtym roku – czyli, by pięć osób w czasie Wielkanocy mogło uczestniczyć jednocześnie w liturgii" - odpowiedział polityk. Zaznaczył, że mamy obecnie do czynienia z trudniejszą sytuacją epidemiczną niż w ubiegłym roku i mamy do czynienia z groźniejszą mutacją wirusa.
"W związku z powyższym nie można wychodzić i uprzejmie zwracać się razem z biskupem (sekretarzem generalnym KEP, Arturem) Mizińskim do proboszczów i do księży, żeby byli tak łaskawi i przestrzegali prawa, tylko trzeba potraktować kościół po prostu jako budynek" – podkreślił lider Polski 2050. Zaznaczył, że zdaje sobie sprawę z tego, że to dla wierzących trudne. Według niego "Bóg po to dał nam rozum, prawa fizyki i znajomość praw biologii, żebyśmy z tych praw wyciągali wnioski, a te prawa są jasne – kościół, miejsce w którym się zbieramy cieleśnie, to też budynek i wirus tam też może transmitować". Hołownia zachęcał wierzących, którzy czują wielką potrzebę odwiedzenia kościołów, aby zrobili to - przestrzegając limitów - w tygodniu, gdy będzie w nich mniej ludzi, a nie w same święta.
Hołownia uważa, że "stanowisko rządu powinno być jednoznaczne i w porozumieniu z episkopatem - najlepiej, bo episkopat też by do swoich mocno przemówił - powinien on doprowadzić do tego, żeby obostrzenia były naprawdę restrykcyjne". "Bo nawet policja mówi, że nie ma w zwyczaju kontrolować kościołów" – zauważył. Hołownię spytano także, czy był w Niedzielę Palmową w kościele. Polityk zaprzeczył; podkreślił, że "to taki czas, w którym trzeba się powstrzymać, choć bardzo by się chciało, od uczestnictwa w dużych zgromadzeniach, zebraniach ludzkich".
"To kwestia szacunku do życia ludzkiego, do piątego przykazania. To jest dla osób wierzących, takich jak ja trudny czas, ale przerabialiśmy to już w poprzednim roku i w tym roku trzeba będzie zachować się podobnie. Ja jestem przekonany, że każdy kto praktykuje, kto wierzy, znajdzie sposób, by w tym czasie nie utracić swojej wiary i praktykować na inne sposoby, które pozwolą oszczędzić życie swoje i innych ludzi" - powiedział. Zgodnie z obowiązującym w Polsce od 27 marca do 9 kwietnia reżimem sanitarnym w miejscach kultu w nabożeństwach może uczestniczyć 1 osoba na 20 m kw., przy zachowaniu dystansu 1,5 m. Wierni zobowiązania są także do noszenia maseczek zakrywających usta i nos.
W związku z pandemią w poszczególnych diecezjach biskupi wydali stosowne dekrety, na mocy których udzieli wiernym dyspensy od obowiązku niedzielnego i świątecznego uczestnictwa we mszy świętej. Katechizm Kościoła Katolickiego, wskazuje, że z obowiązku uczestnictwa w Eucharystii w święta nakazane są zwolnione wszystkie osoby "usprawiedliwione dla ważnego powodu (np. choroba, pielęgnacja niemowląt) lub też otrzymali dyspensę od ich własnego pasterza" (KKK 2181). Ponadto, ważnym powodem, o którym mówi Katechizm, jest samo zagrożenie, które stwarza epidemia, dlatego osoby, które w dobrze uformowanym sumieniu podejmują decyzję o pozostaniu w domu ze względu na zagrożenie epidemią, są zwolnione przez Kościół z obowiązku świątecznej mszy św.