Dramat rozegrał się w jednym z mieszkań przy ulicy Reymonta. Sąsiedzi 33-letniej kobiety od kilku godzin słyszeli płacz dziecka. Zaniepokoili się całą sytuacją i zadzwonili na służbową komórkę dzielnicowego starszego sierżanta Marcina Ślósarka.
- Dzielnicowy wraz z innym policjantem natychmiast pojechali pod wskazany adres. Po zapukaniu do drzwi nikt nie otwierał, a z wewnątrz był słyszalny głośny płacz dziecka. Mundurowi szybko porozmawiali z mieszkańcami budynku. Ustalili, że w mieszkaniu tym mieszka 33-letnia kobieta z dwójką małych dzieci - relacjonuje policja.
Funkcjonariusz postanowił, że konieczne będzie wywarzenie drzwi, by uratować chłopca. Po ich wypchnięciu, stróże prawa zauważyli w pokoju łóżeczko, w którym stał zapłakany chłopiec. 1,5-latek był zapłakany, brudny, miał zajady i wysypkę. W mieszkaniu panował ogromny bałagan a na podłodze leżały porozrzucane przedmioty.
Na miejsce wezwano MOPR oraz pogotowie. Podczas interwencji ratowników, do mieszkania wróciła matka, z drugim dzieckiem. Starszy chłopiec trafił do domu dziecka, a 33-letnia kobieta została przewieziona na komisariat. Teraz grozi jej 5 lat pozbawienia wolności.