1 MARCA - NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH. Żołnierze wyklęci - nie godzili się na nową niewolę

2013-03-01 10:46

Wielu młodych ludzi jest zafascynowanych postawą żołnierzy wyklętych. Nawet kibice piłkarscy w oprawach meczów odwołują się coraz częściej do bohaterów podziemia. Dobrze byłoby, żeby powstało także muzeum im poświęcone - mówi dr Łukasz Kamiński

"Super Express": - Dziś Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Niezbyt znane Polakom święto. Przypomnijmy może, o co w nim chodzi?

Dr Łukasz Kamiński: - Obchodzimy je po raz trzeci, ale jest wyraźnym sygnałem odradzania się pamięci tych żołnierzy. Ludzi, którzy podejmowali najbardziej dramatyczne decyzje, często beznadziejnej walki. Święto 1 marca ma wprowadzić do powszechnej świadomości pamięć o tych ludziach, którzy ponosili najwyższe ofiary, kontynuując walkę o naszą wolność i niepodległość. Walkę z drugim, sowieckim okupantem, który wprowadzał swoje porządki w Polsce po 1944/1945 roku.

- Zadowolony jest pan z tego, jak obchodzone jest to święto?

- Z roku na rok obchody są coraz bardziej godne. Cieszę się, że angażują też coraz więcej inicjatyw społecznych. Pokazuje to, że ta historia zaczyna być żywa. Inspiruje i porusza do działania i dziś. Podobnie jak od kilku lat Powstanie Warszawskie. Nawet kibice piłkarscy w oprawach meczów odwołują się coraz częściej do bohaterów podziemia. Wielu młodych ludzi jest zafascynowanych ich postawą. Wzrost zainteresowania powstaniem był jednak związany z Muzeum Powstania. Dobrze byłoby, żeby powstało także muzeum poświęcone żołnierzom wyklętym.

- Jest na to szansa?

- O planach takiego muzeum nie słyszałem. Są jednak plany budowy Muzeum Ofiar Komunizmu. I tam żołnierze wyklęci, jako największa grupa, znajdą zapewne swoje miejsce. Może takie muzeum powstanie w dawnej siedzibie NKWD i UB przy ul. Strzeleckiej na warszawskiej Pradze, o której zachowanie stara się IPN? Prezydent Komorowski zaproponował, by takie muzeum umieścić w więzieniu mokotowskim. Na razie dobrze, że jest chociaż Dzień Pamięci.

- Sprawdziłem, jak wyglądały obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych w zeszłym roku. Prezydent Komorowski wspominał to święto, podkreślając, że jego ojciec był jednym z żołnierzy wyklętych. Premier Donald Tusk nie zająknął się o święcie ani słowem. W tym dniu skupił się na chwaleniu silnej polskiej gospodarki.

- Moim zdaniem to święto powinni zauważyć przedstawiciele wszystkich polskich władz.

- A media publiczne, pełniące tzw. misję?

- One oczywiście też. Życiorysy żołnierzy wyklętych to historie na wiele filmów, seriali. Zarówno fabularnych, jak i dokumentalnych. Nie mamy też zbyt wielu dzieł literackich opisujących ten okres i tych ludzi. Trudno to zrozumieć, gdyż wiedzy o tych czasach jest coraz więcej. Mam nadzieję, że to się zmieni.

- W zeszłym roku TVP w to święto pokazała reportaż o Cyganach i inwazji Pytonów. W tym roku jest PRL-owska komedia z lat 80. i "program ze skeczami i piosenkami o treści frywolnej". Gdzieś w TVP Info upchnięto po godz. 23.30 dokument "Ogień i inni".

- Bardzo żałuję, gdyż TVP może pokazać któryś z filmów dokumentalnych, które powstały dla lubelskiego ośrodka TVP przy współpracy IPN. Jest już wiele dobrych dokumentów. Można by pokazać także film o generale Fieldorfie "Nilu". Chcę jednak podkreślić, że TVP zadeklarowała emisję spotu w ramach kampanii społecznej IPN przypominającej o Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

- Wróćmy do święta. Data 1 marca upamiętnia zamordowanie przez komunistów przywódców Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.

- Tak, 1 marca 1951 r. to data zbrodni dokonanej na IV Zarządzie WiN, ale tym świętem upamiętniamy także żołnierzy innych organizacji, wszystkich żołnierzy wyklętych.

- Dodajmy, że organizacji często wykraczających znacznie poza walkę zbrojną.

- Oczywiście. To była też praca koncepcyjna. Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość początkowo zakładało, że w ogóle nie będzie prowadziło walki zbrojnej. Zostało do niej zmuszone przez nasilające się represje. W podziemiu prowadzono działania informacyjne, wydawano dziesiątki pism. Były też duże opracowania wysyłane na Zachód. Przykładem jest choćby "Memoriał" Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość dla Organizacji Narodów Zjednoczonych.

- Wiemy, że działacze WiN przekazywali materiały do ONZ m.in. przez ambasadę Belgii do Paula-Henriego Spaaka, późniejszego szefa NATO. Informowali w nich o łamaniu postanowień jałtańskich itd.

- To była bardzo aktywna działalność. Starano się podtrzymywać te kontakty i wiedzę o Polsce, o procesie sowietyzacji i zbrodniach dokonywanych w Polsce. Podziemie antykomunistyczne prowadziło szeroką działalność. Opór przeciwko narzuconej władzy był dość powszechny.

- Jak powszechny?

- Dziś uważa się, że w konspirację antykomunistyczną zaangażowanych było co najmniej 180 tysięcy osób, a 20 tysięcy walczyło z bronią w ręku. Zatem jest to porównywalne ze skalą konspiracji z okresu II wojny światowej, przeciwko okupacjom niemieckiej i sowieckiej.

- Pomimo oficjalnego końca okupacji…

-… i zmęczenia kilkoma latami wojny. Każdy z żołnierzy wyklętych chciał zapewne wrócić do rodziny bądź normalnego życia. Poświęcali się jednak, często nie mając nadziei na zwycięstwo. Chcieli pokazać, że Polacy nie godzą się na nową niewolę.

- Ile z tych osób zamordowano bądź zginęło? Mówi się nawet o 50 tysiącach i ponad ćwierć miliona uwięzionych wywiezionych do Rosji.

- To część problemu. Nie mamy szczegółowych danych odnośnie ofiar tego ostatniego polskiego powstania. Nie mamy pełnej listy poległych i zamordowanych. Wiemy, ile osób skazano na śmierć, ile zmarło w więzieniach. Nie wiemy jednak, ilu zginęło w walce. Ilu zostało zamordowanych w urzędach bezpieczeństwa.

- Ostatni z nich, Józef Franczak "Lalek", upamiętniony przez Zbigniewa Herberta, został zabity w 1963 roku. Lata po końcu stalinizmu, w podobno tym "łagodniejszym" PRL...

- To była ostatnia ofiara zabita z bronią w ręku. Wielu ludzi nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, jak wielu żołnierzy podziemia ukrywało się jeszcze w latach 60. Jeszcze po Franczaku polowano na nich, wytaczano procesy. Warto zwrócić uwagę, że Franczak mógł się ukrywać przez niemal 20 lat dzięki pomocy miejscowej ludności. Komuniści dopiero w 1963 roku znaleźli kogoś, kto go wydał. To świadczy o tym, że ten opór ludności nawet po wielu latach był silny.

- Przez lata przemilczano historię żołnierzy wyklętych bądź prezentowano ich jako bandytów. Przemilczano ją też przez wiele lat po 1989 roku. Dopiero teraz doszło np. do ekshumacji w Warszawie...

- Do tej pory na tzw. Łączce odkryliśmy szczątki ponad 100 osób zamordowanych i zmarłych w więzieniu mokotowskim. Udało się już zidentyfikować 7 z nich. W kolejnym etapie prac spodziewamy się odkryć 100 kolejnych.

- To niejedyne takie miejsce.

- Niestety, jedno z wielu. Jednym z wyzwań dla IPN jest poszukiwanie dziesiątków takich miejsc w całej Polsce.

- Zidentyfikowane osoby są wskazówką, że może to być ślad prowadzący do odnalezienia szczątków rotmistrza Pileckiego?

- Musimy pamiętać, że prace prowadzone są na trudnym terenie. Uczynimy wszystko, by odnaleźć szczątki rotmistrza Pileckiego czy generała Fieldorfa. Część terenu, na którym zakopano więźniów, została pokryta nowymi grobami, część była śmietnikiem. Dopóki nie zakończymy prac, trudno powiedzieć, kogo odnajdziemy. Nie znamy wciąż miejsc spoczynku wielu tysięcy osób.

- We wczorajszym "Super Expressie" opublikowaliśmy dodatek o żołnierzach wyklętych. Każdy z historyków ma jakąś postać, która szczególnie zapadła mu w pamięć, zaimponowała...

- To ciężki wybór. W badaniach nad żołnierzami wyklętymi nie mówimy już o ogóle, ale opisujemy losy poszczególnych ludzi. Sam kiedyś opublikowałem dokument o płk. Marianie Gołębiewskim, cichociemnym, żołnierzu AK i WiN, który jeszcze w 1955 r. zorganizował bunt w więzieniu, a w latach 60. współtworzył konspiracyjną organizację Ruch. Dziś jednak szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na postać Danuty Siedzikówny, pseudonim Inka.

- Zamordowanej przez komunistów w wieku 17 lat.

- Tak, to była młoda dziewczyna, która zdecydowała się służyć w AK jako sanitariuszka i łączniczka. Nie została złamana w śledztwie i skazano ją na karę śmierci w 1946 roku. Zachowała do końca godność i jest dla mnie symbolem czystej ofiary dla Polski.

- Wielu 20-30-latków nie zdaje sobie sprawy z tego, że w ten sposób mordowano w latach 40. i 50. ich ówczesnych rówieśników. Zostawiali dzieci, żony... Komuniści wymazali to z powszechnej pamięci. Propaganda PRL osiągnęła swój cel...

- Na tę propagandę przeznaczono tak wielkie środki, że musiała być skuteczna. Jeszcze dziś czasem widzimy jej ślady. Na szczęście to już się zmienia. Dzięki IPN, dzięki pracy historyków i dziesiątek organizacji społecznych i zwykłych ludzi.

- Jeszcze po 1989 r. było to zaniedbane. W Polsce międzywojennej ostatnich żyjących weteranów powstania styczniowego traktowano jak bohaterów, stawiano za wzór. Chodziłem do liceum już w wolnej Polsce i czegoś podobnego wobec wyklętych nie było.

- To prawda, wiele rzeczy zaniedbano. Szacunek i powszechna wiedza otacza żołnierzy wyklętych dopiero od kilku lat. W latach 90. niestety zabrakło ich, kiedy Rzeczpospolita budowała swoje zręby i tworzyła panteon bohaterów. Mówiono o nich niewiele. Teraz musimy to nadrabiać.

- Pamiętam, że zaledwie dwa lata temu polscy europosłowe, i to bynajmniej nie tylko z SLD, przeciwstawili się upamiętnieniu rotmistrza Pileckiego. Z dość mętnych powodów.

- Wiedza polityków jest dość zróżnicowana. Rzeczywiście do dziś zdarza się, że pokutuje antymit powojennego podziemia budowany przez komunistyczną propagandę.

- Niektórzy działacze SLD do dziś mówią, że żołnierze wyklęci byli "bandytami".

- To akurat mnie nie dziwi. To są spadkobiercy tych, którzy mordowali żołnierzy wyklętych. I w tej sprawie powinni milczeć.

- Komuniści mordowali po wojnie także wielu działaczy niepodległościowej lewicy. IV Zarząd WiN określany jest nawet jako centrolewicowy. Z pańskich doświadczeń wynika, że młodzi lewicowcy uwolnieni od bagna PRL dostrzegają, że lewica nie musiała kolaborować?

- Na razie nowe nurty lewicy szukają swoich bohaterów w opozycji demokratycznej lat 70. i 80. Myślę, że z czasem sięgną także głębiej, gdyż w konspiracji niepodległościowej było wiele pięknych życiorysów polskiej lewicy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają