Jan Szymaniak (32 l.), podwójny morderca z Machcina, który podczas policyjnej obławy próbował się zabić, wciąż walczy o życie w poznańskim szpitalu. Do tej pory jego leczenie kosztowało nas wszystkich 23,5 tys. złotych! Każda kolejna doba utrzymywania bandyty przy życiu to dodatkowe 10 tysięcy.
- Czy warto leczyć tego drania? - pytają mieszkańcy okolicznych wiosek, którzy dla bezwzględnego zabójcy nie mają litości. By ratować Szymaniaka, sprowadzono śmigłowiec, którym przetransportowano go spod Śmigla do Poznania. Kosztowało to nas wszystkich blisko 3,5 tys. Następnie postrzelonego mordercę przewieziono karetką do szpitala wojskowego na tomografię mózgu. Stamtąd trafił do Szpitala Klinicznego nr 2, gdzie badał go sztab najlepszych lekarzy w Wielkopolsce. To tam medycy zdecydowali, że nie będą wyjmować z głowy mężczyzny kuli. - Wiązałoby się to ze zbyt dużym ryzykiem - mówi Maciej Błaszyk, naczelny lekarz kliniki. Już drugą dobę Jan Szymaniak podtrzymywany jest przy życiu. Oddycha za niego maszyna, a on sam utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej. Sztab wysoce wyspecjalizowanych anestezjologów, pielęgniarek, najlepsza aparatura, całodobowa diagnostyka, drogie leki - to wszystko ma teraz do swojej dyspozycji psychopatyczny zabójca. Za wszystko płacimy my. A pobyt na oddziale Intensywnej Opieki Medycznej to koszt rzędu 8 tys. zł na dobę.
Pod salą, w której leży zbrodniarz, cały czas stoi dwóch policjantów, którzy zmieniają się co 8 godzin. Taka ochrona kosztuje ok. 2 tys. zł dziennie.
- Szkoda, że przeżył! Teraz leczą go za nasze pieniądze - grzmią mieszkańcy Śmigla oraz okolicznych wiosek, którzy po tygodniu horroru wreszcie mogą spać spokojnie.