„Gazeta Wyborcza” postanowiła zbadać co oznacza, że w CBA były nieprawidłowości w systemie nagradzania pracowników. Jakie są efekty dziennikarskiego śledztwa? Okazuje się, że powołana za rządów PiS służba antykorupcyjna rozdawała pieniądze bardzo lekką ręką.
Przeczytaj koniecznie: Raport o CBA: Za dużo kierowników, stanowiska pod konkretne osoby, działania pod publikę
Po pierwsze agenci wywalczyli sobie zarobki dwa razy wyższe niż policja oraz wyższe niż inne specsłużby. Do tego dochodziły „nagrody uznaniowe”. Ta nazwa doskonale pokazuje jak były przyznawane, bo trudno uznać, że były to premie za osiągnięte sukcesy.
W 2008 roku CBA wypłaciło 6,4 mln zł w postaci nagród. I tak słynny agent Tomasz mógł uzbierać ekstra nawet 100 tys. zł. Za prowokację i ostateczne wyeliminowanie posłanki Sawickiej do podziału było 700 tys. zł. Spalona prowokacja na Andrzeja Leppera też została nagrodzona. Agenci podzielili między siebie 600 tys. zł.
Patrz też: Ile kosztuje nas wykrywanie afer przez CBA czy ABW?
Doszło nawet do tego, że dodatkowe pieniądze dostali operacyjni, którzy kupili willę w Kazimierzy Dolnym – rzekomo żeby upolować Aleksandra Kwaśniewskiego. Ta największa wpadka specsłużb od wielu lat też została uwzględniona przy wypłacaniu nagród. Za spartaczoną robotę agenci dostali 300 tys. zł ekstra do podziału.