Minister Jacek Rostowski (62 l.) ciągle tylko straszył Polaków. - Nie ma pieniędzy! Nie ma pieniędzy! - krzyczał w Sejmie.
Zmienił się minister i proszę: dziura budżetowa zamiast 51,5 miliarda zł wyniesie ok. 43 mld zł. Tak dobrych i konkretnych wiadomości już dawno nie słyszeliśmy. Więc skoro jest tak dobrze, to należy pomóc najbardziej potrzebującym, czyli emerytom. Waloryzacja zaplanowana na przyszły rok jest skandalicznie niska. Rządzący tłumaczyli się, że to z powodu marnych wskaźników gospodarczych. Ale jak widać, gospodarka nie leży tak całkiem na łopatkach, więc może też seniorzy powinni to odczuć? Gdyby każdemu z 6,3 mln emerytów państwo wypłaciłoby 1000 zł rekompensaty, to kosztowałoby to budżet ponad 6 miliardów zł.
Zobacz też: Nie zabraknie na emerytury. ZUS-owi nie grozi bankructwo
- Taka rekompensata to nie byłby żaden ekstraprezent - mówi poseł Stanisław Szwed (58 l.) z PiS. - Emeryci są grupą, która dotkliwie odczuła skutki podwyższenia przez min. Rostowskiego stawek VAT. Skoro okazuje się, że gospodarka ma lepsze wyniki, to te zabrane przecież ludziom pieniądze powinny do nich wrócić. Tym bardziej że podwyżka VAT miała być na rok, a teraz jest przedłużana na lata następne - tłumaczy poseł.
Nie są to tylko słowa opozycji. W 2011 roku premier chwalił się, że rząd konsekwentnie waloryzuje renty i emerytury. - Chcemy utrzymać to działanie. Nie pozwolimy, aby w czasie kryzysu akurat ludzie najstarsi w Polsce ponosili jakiekolwiek dodatkowe ciężary - podkreślał Donald Tusk (56 l.). Obietnica padła przed wyborami do Sejmu. Czas, by premier ją zrealizował!
Krystyna Szubzda (60 l.), Suchowola (woj. podlaskie): Rząd powinien pomóc
- Mam 870 zł emerytury. Chciałabym dostać taką podwyżkę. Mogłabym kupić choć drobne upominki mojemu synowi i wnukom na święta. Ale staram się nie narzekać. Jednak duża grupa emerytów nie ma pieniędzy na życie! Rząd powinien im pomóc!
Janina Matyszewska (67 l.), Wasilków (woj. podlaskie): 40 lat pracowałam
- Przez prawie 40 lat ciężko pracowałam w zakładach włókienniczych, a teraz dostaję 1300 zł emerytury. Z głodu nie umieram, ale brakuje mi pieniędzy na podreperowanie zdrowia. W państwowych przychodniach są kolejki, a o wizycie w prywatnym gabinecie mogę pomarzyć.